Aktualności

Obchody "Dnia Ziemi" w PPK

Zapraszamy na Targi Rolne Agrotechnika 2025 do Bratoszewic

Życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych

Międzynarodowy Dzień Ochrony Zabytków – 18.04.2025
O parkach # Co robimy

Co to jest park krajobrazowy?
Jest to jedna z form ochrony przyrody. Obejmuje obszar chroniony ze względu na walory przyrodnicze, krajobrazowe, kulturowe i historyczne w celu ich zachowania oraz popularyzacji w warunkach zrównoważonego rozwoju. (Ustawa z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody).
Ile parków jest na terenie województwa łódzkiego?
W skład Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego wchodzi 7 parków: PK Wzniesień Łódzkich, Bolimowski PK, Spalski PK, Sulejowski PK, Przedborski PK, Załęczański PK oraz PK Międzyrzecza Warty i Widawki.
Jak duży jest obszar na którym działamy?
W granicach województwa łódzkiego parki krajobrazowe zajmują powierzchnię ok. 175 tys. ha, co stanowi blisko 10% obszaru regionu.
Czym zajmujemy się w parkach krajobrazowych?
Chronimy przyrodę, krajobraz i wartości kulturowe oraz historyczne na terenach parków krajobrazowych.
Realizujemy projekty czynnej ochrony przyrody.
Inwentaryzujemy obiekty przyrodnicze i historyczne na obszarze parków.
Edukujemy społeczeństwo w zakresie wartości przyrodniczych, krajobrazowych, kulturowych i historycznych parków.
Opiniujemy projekty plany zagospodarowania przestrzennego terenu oraz wnioski dotyczące wycinki drzew na terenach parków.
Organizujemy imprezy turystyczne oraz wydarzenia promujące parki krajobrazowe.
Napisz do nas
Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego
ul. Solna 14,
91-423 Łódź
tel. 42 640 65 61
fax 42 657 82 82
Godziny pracy: pn. - pt. 8:00 - 16:00
ogólne adresy e-mail:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dyrektor:
- Katarzyna Krakowska - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
z-ca Dyrektora:
- Sławomir Walczak - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dział administracyjno – organizacyjny:
- Iwona Marosik - samodzielny referent - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. - tel. 42 630 90 93
- Paulina Pietrzak - starszy specjalista - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. - tel. 42 630 90 92
- Agnieszka Gągorowska - specjalista - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. - tel. 42 640 65 61
- Magdalena Librowska - inspektor ochrony danych - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. - tel. 44 616 82 25
- Dariusz Chadryś - informatyk - administrator systemów IT
Dział finansowo – księgowy: - tel. 42 630 90 91
- Mariola Królak - główna księgowa - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
- Urszula Świderek - księgowa - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
- Lidia Lechowska-Ławacz - księgowa -Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
W indywidualnych sprawach dotyczących bezpośrednio konkretnego Parku Krajobrazowego, prosimy kontaktować się z właściwym Oddziałem Zespołu.
Odpowiednie dane teleadresowe znajdują się na podstronach każdego z Parków Krajobrazowych.
ŚLADAMI KRÓLA WŁADYSŁAWA
Jan Długosz powiada:
„We czwartek po uroczystości św. Jana Chrzciciela1 król polski Władysław rusza po śniadaniu z Wolborza z oddziałami i zastępami swoich wojsk. Pierwszy postój urządził w Lubochni, w piątek w Wysokiennicach, w sobotę przybył do arcybiskupiej kopalni rudy żelaznej i do wielkiego stawu zwanego Sejmice 2. Tam piorun zabił kilka koni i jednego człowieka, a drugiego pozostawił pół żywego. Misę w namiocie rycerza Dobiesława z Oleśnicy pełną gotowanych ryb zniszczył doszczętnie w obecności wielkiej liczby spożywających posiłek przy stole, nikomu jednak z biesiadujących nic złego nie zrobił. W niedzielę w uroczystość św. Apostołów Piotra i Pawła doszedł do wsi biskupa poznańskiego Kozłów, położonej nad rzeką Bzurą i przyjął posła wielkiego księcia litewskiego Aleksandra (…). W poniedziałek , nazajutrz po św. Piotrze i Pawle, król Władysław wyruszywszy ze wsi Kozłów, przybył nad Wisłę w okolicy klasztoru w Czerwińsku, do miejsca w którym był ustawiony most sporządzony w Kozienicach i w dniu tym król przeprawił się przez most i rzekę, a całe wojsko królewskie szło za nim w ustalonym porządku z czterokonnymi wozami, mnóstwem armat, masą żywności i innych bagaży.”*
Te Sejmice to dzisiejsze Samice – wieś nad Rawką w gminie Skierniewice. Po dawnych stawach nie ma już śladu. Po kopalniach, dymarkach i kuźnicach – również. Pozostała pamięć o królewskiej wizycie i tym nieszczęsnym piorunie, co tyle szkody wyrządził.
W roku 2010 Inowłodzkie Bractwo Rycerskie odtworzyło trasę, którą 600 lat wcześniej pokonał orszak królewski; przedsięwzięciu temu przyświecał patronat Marszałka Województwa Łódzkiego. 23 czerwca 2010 r. celebrowano w Sulejowie uroczystą mszę z udziałem rycerzy-rekonstruktorów z Inowłodza i Piotrkowa Trybunalskiego, 24 czerwca odsłonięto tablicę upamiętniająca pobyt króla Władysława w Opactwie Cystersów, 25 czerwca 2010 r. korowód rycerski opuścił Sulejów, z królem Władysławem Jagiełłą na czele, w którego rolę wcielił się Robert Stępień. 30 czerwca kawalkada dotarła do Bolimowa. Tam, na rynku, Wójt Gminy Bolimów, Stanisław Linart, powitał króla i wręczył mu miecz wykuty przez miejscowego kowala. Rycerze towarzyszący królowi otrzymali bibułkowe kwiaty i naczynia gliniane wytworzone w warsztacie Konopczyńskich.
Proponujemy Państwu wycieczkę rowerową śladami króla Władysława i jego wielkiej armii ciągnącej na walną rozprawę z Krzyżakami. Oczywiście trasę pochodu królewskiego można odbyć pieszo, jako że orszak królewski z wojskiem, służbą i wozami posuwał się bardzo wolno; drogę z Wolborza do Lubochni – ok. 22 km czy z Wysokiennic do Sejmic/ Samic – ok. 25 km przebywano w jeden dzień. Praktyczniej jednak poruszać się rowerem, korzystając z czerwonego „Szlaku Grunwaldzkiego” . Jego całkowita długość wynosi 188 km. Powstał w roku 2010 w wyniku połączonych działań Lokalnych Grup Działania „Gniazdo”, „Kraina Rawki”, „Bud-Uj Razem”, „Tradycja, Kultura, Rozwój”, „Echo Puszczy Bolimowskiej” oraz Zespołu Nadpilicznych Parków Krajobrazowych i Dyrekcji Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.
Tablice z informacjami o szlaku znajdują się w wielu miejscowościach.
Na potrzebę wojenną król nakazał „Wielkie Łowy”. Beczki z solonym, mięsem ekspediowano do Płocka, gdzie znajdował się główny magazyn aprowizacyjny. Ofiarą gromadnych polowań w wielu puszczach padła niezliczona ilość zwierzyny. Przetrzebiono olbrzymie stada turów, jako że ich mięso doskonale nadawało się do konserwowania; być może to właśnie grunwaldzkie wielkie łowy zapoczątkowały schyłek tego gatunku.„A król polski Władysław zatrzymał się w Białowieży przez osiem dni zajęty polowaniem. Złowił mnóstwo leśnej zwierzyny. Kazał ją zasolić i w beczkach przesłać przez Narew i Wisłę do Płocka i przechować na przyszłą wojnę.”*
„Puszcza Kozienicka (ówczesna Radomska) posłużyła także za główne zaplecze aprowizacyjne dla polskiej armii. Jesienią 1409 r. rozpoczęto z rozkazu króla Jagiełły wielkie łowy. Upolowaną zwierzynę porcjowano, solono i składowano w beczkach. Na potrzeby armii pozyskiwano też duże ilości miodu z puszczańskich barci oraz ziół. Doceniając wysiłek miejscowej ludności, król Jagiełło zezwolił mieszkańcom kilku puszczańskich wsi na korzystanie z przywilejów królewskich”** „W 1409 roku król, przygotowując się do rozprawy z zakonem krzyżackim, zorganizował wielkie łowy w puszczach grodzieńskich. Trwały one przez całą zimę aż do wiosny 1410 roku. Następnie z księciem Witoldem i dowódcą Tatarów oraz z ogromną świtą łowiecką polował w Puszczy Białowieskiej nad rzeką Leśną, w której przez 8 dni zdobył „moc zwierza nabitego”. W owych dniach miało paść pod ciosami potężnych oszczepów przeszło 400 żubrów „zubrinas cepit” – jak podawał Długosz – oraz wiele niedźwiedzi, jeleni, łosi i dzików. Podczas ucieczki żubrów odłączano wybrane sztuki od stada i zabijano strzałami lub oszczepami. Gdy ranny żubr atakował jeźdźca, rzucano mu na głowę dużą płachtę. Nim zwierz uwolnił się z tej płachty, myśliwy mógł szukać ratunku w ucieczce. Podczas polowania wyłapywano też dzikie konie leśne – tarpany, na uzupełnienie potrzeb litewskiej jazdy. Przedbitewne „harce łowieckie” stały się ogniową próbą odwagi, ćwiczeniem wojennym, gdyż ten sam topór i ta sama włócznia używana podczas łowów grzęzła później w piersiach najeźdźców…*** |
Opracowanie: Marta Kupisz i Stanisław Pytliński – Oddział Terenowy Bolimowskiego Parku Krajobrazowego, Skierniewice, czerwiec 2017r.
1) Tj. 26 czerwca 1410 r.
2) Tj. 28 czerwca 1410 r.
* „Jana Długosza Roczniki, czyli Kroniki Sławnego Królestwa Polskiego”. Ks. 10 i Ks. 11, 1406 – 1412. Kom. Red. Stanisław Gawęda i in. wyd. naukowe PWN, Warszawa, 2009.
** Wielkie łowy w Muzeum Wsi Radomskiej – Internet.
*** Grunwaldzkie łowy „Łowiec Polski” – nr 7/2010 Tradycja, etyka, historia – Internet.
- Kinga Nowak
JESIENNA WYCIECZKA DO JERUZALA
Ścieżki rowerowe – budowane od podstaw i wedle reguł sztuki – powoli zdobywają teren. W innych krajach (np. Holandia, Niemcy, Francja) obecne już od wielu lat i cieszące się olbrzymią popularnością, u nas powoli i nieśmiało wślizgują się w inwestycyjną rzeczywistość, rywalizując z rurami kanalizacyjnymi, chodnikami, świetlicami wiejskimi czy placami zabaw… Generalnie uważane za potrzebę „któregoś-tam” rzędu, cierpliwie czekają latami na swoją kolejkę. Zabiegi o ścieżkę rowerową wzdłuż drogi 705 do Bolimowa trwały niemal 20 lat! Wraz ze ścieżką do Nowego Kawęczyna i trzecią – do Makowa daje skierniewickim rowerom całkiem niezłe możliwości bezpiecznego wyrwania się z miasta.
Gdyby jeszcze udało się wybudować ścieżkę do Kamiona, a z Kamiona do Żyrardowa – o co zabiegają mieszkańcy tamtych okolic, a zwłaszcza uczniowie dojeżdżający rowerami do szkół – dałoby to Skierniewicom asumpt do pretendowania do roli lokalnego centrum turystyki rowerowej.
Obecna od dawna – niestety na razie tylko w zamysłach pracowników Oddziału Bolimowskiego Parku Krajobrazowego – ścieżka z Łowicza przez Arkadię, Nieborów, Bolimów, Miedniewice, Wiskitki do Żyrardowa byłaby elegancką „północną klamerką” łączącą największe atrakcje Bolimowskiego Parku, województwa łódzkiego i mazowieckiego oraz kilka gospodarstw agroturystycznych i ośrodków konnej jazdy, przyczyniającą się do ożywienia turystyki rowerowej w tamtej części świata. Pierwsza jaskółka już jest: przy skrzyżowaniu drogi wojewódzkiej nr 70A z drogą gminną prowadzącą do Nieborowa, i dalej – do Bolimowa powstał nowoczesny, dobrze wyposażony parking, skąd urządzona ścieżka rowerowa prowadzi w kierunku Bolimowa, niemal przez całą gminę Nieborów.
Oddana w 2017 r. ścieżka rowerowa z prawdziwego zdarzenia wzdłuż drogi 707 „kawęczyńska” – zachęca. Prowadzi ze Skierniewic przez Podstrobówek, Podtrzciannę, Podstrobów, Strzybogę, Podfranciszkany i Nową Trzciannę do Nowego Kawęczyna. Liczy niespełna 10 km – na razie; trzymamy bowiem kciuki za rozwagę Władz wszelkich, ażeby zechciały tę ścieżkę przedłużyć do Rawy Mazowieckiej.
Wyjazd ze Skierniewic do Nowego Kawęczyna, a potem zatoczenie wielkiej pętelki – niestety już nie po ścieżce ale po zwykłej asfaltowej drodze, na szczęście niezbyt ruchliwej – przez Starą Rawę, Doleck, Jeruzal, Esterkę, Psary i Nowy Dwór pozwoli aktywnie wypełnić czas i zobaczyć wiele ciekawych zabytków, a nade wszystko – wspaniałych mazowieckich krajobrazów, gdzie indziej już zanikających, ale tam – jakby cudem – ocalałych.
Wyruszamy zatem ze Skierniewic.
Po drodze kolejno ukażą się nam:
Strzyboga – to bardzo stara wieś. Zapewne już w czasach wczesnosłowiańskich było to miejsce zamieszkane lub odwiedzane, jako że Strzyboga wymieniana w literaturze jako ważne miejsce kultu boga Strzyboga, istniała „od zawsze”. Strzybóg ów – potężny władca wiatrów i porywistych podmuchów, a według innych źródeł rozdawca bogactw, miał tam swój chram i pomieszkanie. Podobno przybytek ten istniał jeszcze w XIII w.
Kalendarz wierzeń słowiańskich dawał Strzybogowi szczególnie dużo zatrudnienia i przewidywał: – na 21 lutego: przywitanie wiosny, odprawianie modłów do boga wiatrów oraz przewidywanie pogody na wiosnę i lato (Wiosenny Strzybóg), – na 19 sierpnia szczególne czczenie Strzyboga, prośby o pogodę, obserwowanie wiatrów i wróżenie z ich kierunków (Letni Strzybóg), – na 20 września: modły o dobrą pogodę, przewidywania na jesień i wróżenie z kierunków wiatrów (Jesienny Strzybóg).
Trzcianna – wieś, wprawdzie oddalona na wschód od naszej ścieżki, ale na tyle blisko leżąca, że warto do niej na chwilę zboczyć, jadąc 4 km wygodną asfaltową drogą, ażeby zajrzeć do bardzo starej wsi, niegdyś prawdziwego szlacheckiego „gniazda” starego rodu Vrszowców lub Vereszowców – Rawiczów (Trzcińskich). Na zachodnim skraju wsi stoi murowany dwór z roku 1820, klasycystyczny z podcieniami (jedyny taki dwór na Mazowszu), pięknie odrestaurowany. Okala go wypielęgnowany rozległy park z okazałymi cisami (!), dębami, bukami i kasztanowcami, świadczącymi o dawnej świetności. Stanowi własność prywatną okoloną wysokim parkanem, przez który niestety niewiele widać.
Dwór w Trzciannie.
Stara Rawa najprawdopodobniej nie ma wiele wspólnego z dzisiejszą Rawą Mazowiecką, poza słowem „rawa”, co w językach prasłowiańskich miało oznaczać wodę. Wieś zasiedlona została już we wczesnym średniowieczu. Na przełomie XI i XII w. powstało tam grodzisko, przypisywane rycerskiemu rodowi Rawitów. W średniowieczu była już ważną miejscowością na szlaku handlowym z Łowicza do Rawy (dziś – Mazowieckiej) z pięcioma (!) karczmami. Pozostałości grodziska, niegdyś wzniesionego nad brzegiem Rawki, zwane „Łysą Górą”, znajdują się dziś w odległości ponad 200 m od rzeki.
![]() |
Po lewej: Kościół w Starej Rawie. Po prawej: Grobowiec Felicyssyny z Wyroziemskich Lemańskiey.
![]() |
![]() |
Mauzoleum rodziny Prandotów Trzcińskich.
We wsi wznosi się drewniany kościół parafialny z lat 1731–51, o barokowym wnętrzu, pod wezwaniem Świętych Szymona i Tadeusza Judy, z dzwonnicą i zabytkowym cmentarzem przykościelnym, gdzie pośród starych okazałych drzew znajduje się żeliwny grobowiec Felicyssymy z Wyroziemskich Lemańskiey z 1850 r. oraz utrzymane w kolorze ochry i kości słoniowej zdobione mauzoleum z inskrypcją w białym marmurze:
GRÓB RODZINY PRANDOTÓW TRZCIŃSKICH
Filip Prandota Trzciński z 3em swych małych dziecinek
ostatni z rodu Prandotów dziedzic Trzcianny
żył lat 61 zm. 28 maja 1900 r.
W Starej Rawie wjeżdżamy do Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.
Pośród sielskich krajobrazów wspaniała asfaltowa droga, ocieniona lipami, wiedzie do Dolecka. W Dolecku przecinamy Rawkę – malowniczą, dziką i silnie meandrującą rzekę, będącą od 1983 r. rezerwatem przyrody na całej długości (ok. 100 km) – Rzeka Roku 2014, laureatka Ogólnopolskiego konkursu Klubu Gaja.
Po lewej: Drewniana kapliczka przy skrzyżowaniu przed mostem w Dolecku.
Po prawej: Doleck. Rawka (rezerwat przyrody) - widok z mostu w dół rzeki.
Doleck to miła wieś z rześkim powietrzem i świeżym mikroklimatem z racji położenia w pośród rozległych wilgotnych łąk w dolinie Rawki. Na skraju wsi, za mostem, przy rzece – dwór murowany, piętrowy, z początków XX w. Choć w stylu nijakim, ładnie usytuowany, w otoczeniu paru drzew, będących zapewne resztką parku, mógłby cieszyć oko wędrowca, gdyby nie sąsiadująca z nim i przytłaczająca go swym ogromem olbrzymia murowana stodoła. Zbudowana kilkanaście lat temu jest doskonałym przykładem skuteczności psucia sielskiego krajobrazu.
![]() |
Po lewej: Dwór w Dolecku. Po prawej: Doleck – centrum wsi, punkt edukacyjny Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.
Na małym placyku w centrum wsi – okolony drewnianym płotkiem i zaopatrzony w wiatę, stół, ławy i tablice informacyjne terenowy punkt edukacji ekologicznej Bolimowskiego Parku Krajobrazowego, służący realizacji lekcji w terenie i odpoczynkowi turystów.
Kościół w Jeruzalu
Jeruzal – cel naszej wyprawy to wieś o dużych walorach turystyczno-rekreacyjnych (mikroklimat typu „otwockiego”) nad Chojnatką (prawy dopływ Rawki), wzmiankowana w 1290 r. Resztki zabudowy wiejskiej z I poł. XX w. Barokowo-klasycystyczny, murowany kościół Podwyższenia Świętego Krzyża z 1798 r., z drewnianą dzwonnicą z I poł. XIX w. W XVI w. wieś i okolicę zamieszkiwali arianie, zaś w XIX – mariawici; w sąsiedniej wsi – Wólce Jeruzalskiej znajduje się czynny do dziś niewielki mariawicki cmentarz.
![]() |
Po lewej: Wólka Jeruzalska – stary dom (fragm.) z czasów mariawickich. Po prawej: Wólka Jeruzalska – cmentarz mariawicki.
W pobliżu – Gacna, leśna kaplica z 1626 r. w miejscu cudownego objawienia Krzyża Świętego, kilkakrotnie rozbierana, odnowiona w 1995 r. Powiadają, iż Napoleon w drodze na Moskwę zatrzymał się tam i znużony podróżą zapadł w sen. Ukazał mu się anioł stanowczo odradzający dalszą drogę na wschód i nakazujący szybki powrót do domu. Niestety, cesarz nie usłuchał. Możemy w Jeruzalu i okolicach poszukać śladów Napoleona, albo po prostu pospacerować po okolicznych żywicznych laskach tak klimatycznie cennych, czy urządzić piknik (dobrze zaopatrzony sklep).
Gacna – leśna kaplica.
Z Jeruzala można zarządzić odwrót tą samą drogą, lub udać się na południe, drogą lekko wznoszącą się (wjazd na Wysoczyznę Rawską), gdzie czekają na nas:
Esterka – łagodna wioska rozpierzchnięta wśród sielskich pagórków. Przy szosie znajduje się gospodarstwo agroturystyczne o tej samej nazwie, gdzie – umówiwszy się uprzednio – można zajrzeć, by zakosztować kuchni wegańskiej i wypoczynku w wiejskim ogrodzie oraz poznać tajniki permakultury.
Esterka – zajęcia edukacyjne w gospodarstwie agroturystycznym.
Jeśli przed gospodarstwem skręcimy w polna drogę w lewo, a później przy polnym skrzyżowaniu – w prawo, po kilkuset metrach dojedziemy do Sowiej Góry – niewielkiego, acz wyraźnego pagórka, z którego roztacza się widok na okolicę, niestety do podziwiania po opadnięciu liści rosnących tam drzew.
Wróciwszy na szosę, warto zwrócić uwagę na ozdobny przystanek PKS.
Po lewej: Widok na Sowią Górę ukrytą w drzewach – z szosy od strony Jeruzala. Po prawej: Przystanek PKS w Esterce.
Psary to bardzo stare miejsce osiedleńcze, pochodzące zapewne z X/XI w., oznaczające siedzibę psiarczyków, zajmujących się hodowlą i układaniem psów myśliwskich. Być może zjawienie się ich było związane z dworem książęcym w niedalekiej Rawie (dziś Mazowieckiej) ?…
Po lewej: Dwór w Psarach, na skraju wsi. Po prawej: Psary - kapliczka żołnierska w centrum wsi.
Na skraju wsi, od strony północnej duży, dobrze utrzymany dwór, ukryty pośród ładnych starych lip, z pięknym ogrodem kwiatowym. We wsi zabytkowa kapliczka żołnierska. Dziś Psary to atrakcyjna miejscowość letniskowa. Za wsią, w dolinie Rawki, resztki grodziska plemiennego.
W Psarach opuszczamy Bolimowski Park Krajobrazowy.
Nowy Dwór – wieś, niegdyś myśliwska rezydencja książąt mazowieckich, później – królów Polski. Odrestaurowany zespół dworski z I poł. XX w., otoczony resztką wypielęgnowanego parku. Obecnie klinika rehabilitacyjna. Obok Kwiaciarski Zakład Doświadczalny (sprzedaż drzew i krzewów ozdobnych).
![]() |
Po lewej: Nowy Dwór. Rawka (rezerwat przyrody) – widok z mostu w dół rzeki. Po prawej: Dwór w Nowym Dworze.
Z Nowego Dworu, pozostawiwszy po lewej stronie szosę ocienioną zabytkową aleją lipową, udajemy się drogą wzdłuż gospodarstwa szkółkarskiego do Starej Rawy, znajomej nam już z pierwszych kilometrów trasy, a stamtąd – do Nowego Kawęczyna, gdzie czeka już nas wygodna ścieżka rowerowa prowadząca do Skierniewic.
Opracowano w Oddziale Bolimowskiego Parku Krajobrazowego
Tekst i fotografie: Stanisław Pytliński,
Mapka ścieżek rowerowych: Krzysztof Pira
- Kinga Nowak
PROPOZYCJA NA WEEKEND
(2 lub 3 dni rowerem po Puszczy Bolimowskiej)
Jest las.
W połowie drogi pomiędzy Łodzią a Warszawą, w samym sercu Polski, gdzie płaski krajobraz Mazowsza zda się trwać nieruchomo, gdzie niegdyś szumiały przepastne puszcze: Wiskicka, Bolemowska, Korabiowska, Miedniewska i Jaktorowska – ta od ostatniego tura – dziś rozciąga się puszcza, zwana Bolimowską. Przecięta doliną fantastycznie wijącej się i wciąż nieujarzmionej Rawki [1], przetkana wspaniałymi bujnymi łąkami, otoczona lichymi polami tworzy liczący ponad 23 tys. ha Bolimowski Park Krajobrazowy.
Teren to wciąż mało znany, a przecież wyśmienity do kilkudniowych wypadów, pieszych wędrówek, konnej jazdy, a przede wszystkim rowerowych wypraw. Kto raz tam zajrzy, będzie chętnie wracał, urzeczony przestrzenią, ciszą i malowniczym krajobrazem.
Wyprawę najlepiej rozpocząć w Łowiczu, skąd droga asfaltowa w kierunku Skierniewic prowadzi do odległej o 6 km Arkadii.
Trzeba co najmniej godziny, by oddać się błądzeniu po ścieżkach romantycznego parku, odwiedzić tajemnicze ruiny Przybytku Arcykapłana, Jaskini Sybilli, Domu Murgrabiego, Łuku Greckiego, Akweduktu, Cyrku Rzymskiego, sfotografować się na kamiennym sfinksie strzegącym Świątyni Diany. Jej białe kolumny i zdobiące portyk słowa Petrarki: „DOVI PACE TROVAI D’OGNI MIA GVERRA” („Tutaj odnalazłem pokój po każdej mej walce”) doskonale kontrastują z otaczającymi świątynię swojskimi lipami czy jaworami i porykiwaniem czarno-białych krasul, dobiegającym z okolicznych pól. Arkadyjski park, założony w 1779 r. przez Helenę Radziwiłłową stanowi dziś jedyny tak kompletnie zachowany w Polsce (i w Europie!) zabytek dawnej architektury ogrodowej!
Z Arkadii ta sama szosa, ocieniona zabytkową aleją lipową z 1770 r. wiedzie do odległego o 7 km Nieborowa; w połowie drogi otwiera się Bolimowski Park Krajobrazowy.
Nieborów, założony ponoć przez niejakiego Niebora przy starej, piastowskiej drodze łączącej Gniezno, Poznań i Łowicz z Bolimowem i Warszawą, słynie ze wspaniałego pałacu magnackiego. Jego ostatni dziedzic, książę Janusz Radziwiłł uczynił zeń przed wojną modną rezydencję, goszczącą dyplomatów i znanych artystów. Dziś jest to bardzo ciekawe muzeum wnętrz. Otaczający pałac ogród w stylu francuskim i park w stylu angielskim, wspaniała oś widokowa i duże stawy wciąż zachwycają swą prostotą i elegancją. Spośród licznych znajdujących się tam rzeźb szczególnie cennymi są cztery Baby – połowieckie rzeźby kultowe z XI wieku, których dotknięcie gwarantuje wszelką pomyślność i obfitość potomstwa.
Zmęczeni nadmiarem wrażeń turyści znajdą nocleg w Nieborowie lub okolicach – jest tam kemping, kilka hoteli i gospodarstw agroturystycznych. Mogą też – w miarę sił – „wyskoczyć” do odległego o 10 km Sromowa, gdzie znajduje się prywatne muzeum ludowe z obfitymi zbiorami rękodzieła użytkowego, rzeźb, strojów, powozów i całego trącącego myszką wiejskiego wyposażenia do niedawna jeszcze używanego.
Trasa dnia drugiego wiedzie starą dworską drogą wzdłuż alei lipowej, potem akacjowej, a potem drogą leśną aż do Siwicy.
Siwica to największa i najpiękniejsza spośród licznych (niegdyś) polan puszczańskich. Stanowi rezerwat przyrody i fragment obszaru Natura 2000 „Polany Puszczy Bolimowskiej” . Polany powstały przed wiekami za sprawą budników, prawdziwych leśnych ludzi, trudniących się przerobem drewna na popiół, potaż, węgiel drzewny, smołę, terpentynę i dziesiątki innych produktów. Zamieszkiwali budy – prowizoryczne kurne chatki (stąd tyle „Bud” w nazwach okolicznych wiosek). Nie pozostały po nich żadne zabytki, oprócz przekształconego krajobrazu, który dzięki temu sam stał się zabytkiem. Na Siwicę nie wolno wchodzić; obserwacji jej ciekawej flory i fauny (dziki, łosie, sarny, czasem samotny jeleń oraz ponad 100 gatunków ptaków) można z powodzeniem dokonać z drogi biegnącej jej północnym skrajem. Droga ta, zwana Traktem Łowickim prowadzi w kierunku południowo-wschodnim do skrzyżowania (w pobliżu b. gajówki Polesie) z Traktem Kozackim.
Jest to miejsce wielkiej decyzji – tu trzeba wybrać:
I – wariant średnio ambitny: dalszą jazdę wygodną Drogą Łowicką, z zachowaniem należytej czujności, zwłaszcza przy mijaniu dwóch wielkich dębów „u powieszonego”, na których umieszczono 5 kapliczek i 7 wianków dla skutecznego odpędzenia buszującego tam czarta. Po ok. 6 km pojawi się żółty szlak rowerowy, który prowadzi do Bud Grabskich, rozległej wsi letniskowej. Stamtąd ten sam szlak wiedzie do odległego o ok. 5 km przystanku kolejowego Skierniewice-Rawka.
II – wariant zdecydowanie ambitniejszy każe skręcić w lewo i Traktem Kozackim dotrzeć do Wólki Łasieckiej - starej puszczańskiej wsi, której ziemie kryją w sobie resztki licznego osadnictwa neolitycznego. Z Wólki, po opuszczeniu Parku, przejechaniu wiaduktem nad autostradą i minięciu starego murowanego budynku byłego folwarku (niestety już w runie), skręceniu w prawo za stawem ze sztuczną wyspą, na której niegdyś wznosił się dworek myśliwski księcia Radziwiłła, trasa biegnie polnymi drogami w kierunku widniejącego na horyzoncie białego kościoła w Bolimowie.
W czasach świetności (XVI w.) Bolimów, zwany wówczas Bolemowem należał do najwspanialszych miast Rzeczpospolitej, zaś Bolimowska Piła – największy tartak na Mazowszu dostarczała desek i belek do budowy Warszawy. Miasto, leżące na szlaku pielgrzymek do Rzymu (stąd zapewne w jego herbie muszle i laska pątnicza) słynęło z rękodzieła, a zwłaszcza malowania świętych obrazów i garncarstwa, które z biegiem czasu wypracowało swój własny styl, barwną ornamentykę roślinną i zwierzęcą, i charakterystyczną kremową polewę. Za udział w Powstaniu Styczniowym Bolimów utracił prawa miejskie.
O jego miejskiej przeszłości świadczy zachowany do dziś układ architektoniczny i dwa kościoły. Tradycje rękodzielnicze podtrzymuje Dom Kultury (papierowe kwiaty i wycinanki) oraz warsztat garncarki i kowalski.
Z Bolimowa, po przejechaniu mostu na Rawce (piękne łąki w dolinie rzeki!), rower sam już prowadzi asfaltową drogą przez Krasnów (dwór z ładnym parkiem) i Halin (ładny dworek) do Joachimowa-Mogił. Znajduje się tam Mauzoleum Niemieckie, w którym spoczywa ponad 6 tys. żołnierzy – w tym wiele ofiar samobójczego ataku gazowego z I wojny światowej [2] i ok. 2 tys. żołnierzy z II wojny, przeniesionych tu z cmentarzy warszawskich. Z Mauzoleum już tylko parę obrotów kół do polany Tartak Bolimowski, gdzie odpocząć w parkowej altance.
Z noclegiem w okolicy Bolimowa nie ma większego kłopotu..
Trzeci dzień - z Tartaku Bolimowskiego Traktem Bolimowskim można dojechać do stacji kolejowej w Radziwiłłowie lub, czując jeszcze trochę sił, skręcić (po 3 km) ostro w lewo w Trakt Miedniewicki zwany także Warszawskim. Prowadzi on przez uroczysko Wilczy Kierz, wieś Popielarnię, przecina autostradę i dociera do Miedniewic. Warto zwiedzić tam zespół kościelno-klasztorny, uważany za jeden z najcenniejszych zabytków barokowych Mazowsza. Znajdujący się w kościele kolorowany drzeworyt z 1674 r. czczony jako cudowny obraz Matki Boskiej Miedniewickiej przyciąga rzesze wiernych i jest celem lokalnych pielgrzymek (odpusty na Zielone Świątki, 1-2 sierpnia i 8 września). Z Miedniewic należy „jakoś” dostać się do Żyrardowa. „Jakoś”, gdyż plątanina dróg wiodących przez stare puszczańskie wsie: Prościeniec, Smolarnię, Franciszków, Antoniew, Hipolitów, Łubno, Tomaszew, Sokule (a w nim „Dwór Lucy” z serialu Rancho!”) daje tuzin możliwości [3]. Ci, którym rowery odmawiają już posłuszeństwa, mogą zjechać na południe do najbliższej stacji kolejowej w Jesionce (możliwość noclegu w domu parafialnym) lub Suchej Żyrardowskiej. Ci zaś, którzy mają ambicję wypełnić plan do końca, zafundują sobie trasę pokrętną ale nie będą tego żałować, gdyż takiej ilości starych chałup, przydrożnych krzyży, kapliczek, studni z żurawiami, drewnianych stodół, rozwalających się płotów, zdziczałych sadów, pięknych łąk i pasących się na nich koni nie uda im się prędko zobaczyć tak blisko Warszawy.
Adresy i kontakty:
- Muzeum w Arkadii i Nieborowie – Tel. 46 838 56 35, czynne: park w Nieborowie i Arkadii – od 1000 do zmierzchu (cały rok), pałac w Nieborowie – patrz: www.nieborow.art.pl .
- Muzeum w Sromowie – Tel. 46 838 44 72, czynne 01.III. – 31.X. w godz. 900 – 1700 (pn.- sob.) i 12 00- 1700 (niedz. i święta).
-----------------------------------------
[1] Rawka – rezerwat przyrody, RZEKA ROKU 2014 – I miejsce w ogólnopolskim konkursie klubu Gaja.
[2] Więcej na temat ataków gazowych z 1915r. – przy opisie Szlaku Nekropolii Wielkiej Wojny lub parkowa strona internetowa.
[3] Pomocna może być mapa Bolimowskiego Parku Krajobrazowego 1: 40 00, którą można otrzymać nieodpłatnie w siedzibie OT BPK
Opracowanie:. Stanisław Pytliński – OT BPK
- Kinga Nowak
SZLAKIEM STARYCH DWORÓW
Licząca 55 km, jedna z najpiękniejszych tras rowerowych Bolimowskiego Parku Krajobrazowego, oznakowana kolorem zielonym.
Przy dziedzińcu dom chędogi,
Półtoraczne ławy w ganku,
Sień obszerna, a przy wianku
Wiszą strzelby, smycze, rogi,
Kordy, rzędy, drożne burki
I wyprawne pękiem skórki.
Drzwi na oścież – a w pokoju
Stół dębowy, woskowany,
Pod nim niedźwiedź rozesłany,
Dzban cynowy do napoju,
A na ścianach antenaty,
A na półkach srebrne blaty...[1]
Oto skrócony, ale jakże przemawiający do wyobraźni „skondensowany” opis dworu – szlacheckiego „domu chędogiego”. Takim go widział poeta. W rzeczywistości dwór polski był nie tyle budynkiem, co sztabem generalnym dowodzącym rozległym gospodarstwem ziemiańskim. Mieszkał w nim szlachcic – ziemianin ze swą rodziną, często z kilkoma bliższymi lub dalszymi krewnymi, a czasem i z osobami zupełnie obcymi, które uczepiwszy się „pańskiej ręki i stoła” nadwerężały (nieraz całymi latami) cierpliwość gospodarza. Ten zaś zwykle bardziej dbał o swą reputację gościnnego dobroczyńcy niż zapobiegliwego strażnika spiżarni.
„Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gnieździe ojczystym A ty mię zdrowiem opatrz i sumieniem czystym”
Dwuwiersz ten, zaczerpnięty z fraszki „Na dom w Czarnolesie” Jana Kochanowskiego widnieje na szczycie wieńczącym część frontową dworu w Woli Pękoszewskiej (gm. Kowiesy).
Czymże był dawny Dwór Polski – „Gniazdo ojczyste” ?… – Wszystkim! Opoką! Kwintesencją szlacheckiego bytu, najprawdziwszą Małą Ojczyzną, znakiem Polski, siedzibą rodu, przedmiotem szlacheckiej dumy, oznaką godności, zagrodą ziemianina („Szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie!”), ostoją pamięci i tradycji, strażnikiem historii, symbolem wierności i trwania, tarczą i pochodnią, najdalej na wschód wysuniętą forpocztą Europy, magicznym miejscem, gdzie mówiono po francusku, gdzie był fortepian, zegar z kurantem, poczerniałe portrety i ogródek różany, a gościa, choćby o nocnej godzinie, witano zawsze serdecznie… Ustawicznie rozbudowywany, „nie był prędzej skończenie gotów, zanim nie mieścił wśród swych ścian trzech pokoleń. Dziad go zaczął, wnuk dopiero ukończył. (…)
A że był szczerym wyrazem życia, potrzeby, obyczaju, smaku kilku pokoleń, miał charakter.” [2] Stawał się wręcz istotą ludzką! Wznosił się, rósł, walczył, cierpiał, trwał, wierny słowom:
„JAM DWÓR POLSKI CO WALCZY MĘŻNIE I STRZEŻE WIERNIE” [3]
Niejeden wzbudzający dziś zachwyty zamek nad Loarą nie mieścił w sobie tyle treści, znaczeń, myśli i uczuć, co prosty dwór polski!
Sprzedawany, zastawiany, przepijany, przegrywany w karty, ograbiany, konfiskowany, palony, burzony, plądrowany odradzał się niezmiennie, niczym Feniks. Przetrwał dziejowe zawieruchy, rozbiory i dwie wielkie wojny. Do prawdziwej ruiny doprowadziła go arogancja PRL-lowskiej rzeczywistości.
Okładki I i II wydania broszury „Dwory i pałace na terenie Bolimowskiego Parku Krajobrazowego i okolic” – projekt i rysunki - Kinga Nowak. Oba nakłady wyczerpane.
W Bolimowskim Parku Krajobrazowym i jego okolicach zachowało się ponad 30 pałaców i dworów ziemiańskich. Są w stanie różnym. Powoli dźwigają się z ruin i marności, pokazując tu i ówdzie swoje odmłodzone oblicze. W wydanej w roku 2013 broszurze [4] opisano je wszystkie w miarę posiadania (skąpych) informacji. Zachęcamy do wycieczki rowerowej Szlakiem Starych Dworów, wytyczonym i utrzymywanym przez Oddziału Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.
Szlakiem Starych Dworów – szlak turystyki rowerowej, oznakowany kolorem zielonym, długość ok. 55 km, dostępny przez cały rok.
Rozpoczynamy w Skierniewicach.
![]() |
Po lewej: Dworzec kolejowy w Skierniewicach. Po prawej: Dworek Konstancji Gładkowskiej w Skierniewicach.
Sprzed dworca kolejowego szlak prowadzi na ul. Floriana 4, gdzie stoi jeszcze modrzewiowy dworek z II połowy XVIII w., niedawno kompletnie wyremontowany. Swego czasu był własnością Konstancji Gładkowskiej. Obecnie jest placówką Muzeum Historii Skierniewic.
Poza tym w Skierniewicach jest sporo innych atrakcji, wynikających głównie z jego charakteru. A był on najpierw biskupi, a później kolejarski. Po założycielu Skierniewic, biskupie Janie Odrowążu ze Sprowy (Sprowa, dawn. Wsprowa – wieś w woj. świętokrzyskim, w XV w. własność Odrowążów), który w roku 1457 nadał prawa miejskie nie pozostały żadne pamiątki; jego imię nosi rynek miejski (z XIX-wiecznym ratuszem i nowoczesnym aż do bólu wystrojem), o czym informuje tablica na jednym z narożnych domów.
![]() |
Skierniewicki ratusz na rynku im. Jana Odrowąża ze Sprowy. Tablica upamiętniająca założyciela miasta.
Po innym biskupie – Ignacym Krasickim pozostał rozbudowany stary, XVII-wieczny park założony jako ogród włoski i znakomita literatura. Biskup-poeta-mąż stanu, pomieszkujący w skierniewickim pałacu, największą wenę twórczą miewał ponoć w altance na wysepce usypanej na przypałacowej sadzawce, i tam właśnie podobno powstały jego słynne bajki. Park, dawniej wiązowy, a dziś raczej grądowy (dębowo-grabowo-lipowy) można zwiedzać bez przeszkód. Na jego tyłach wciąż znajduje się sztuczny pagórek, na którym, w altance, w roku 1884 spotkali się trzej cesarze – Rosji, Niemiec i Austro-Węgier.
XVI-wieczny pałac w stylu późnobarokowym, goszczący nie tylko najwyższych dostojników państwa i Kościoła, ale także carów rosyjskich, wraz z XVIII-wieczną osadą, jest raczej poza zasięgiem zwykłego turysty; zwiedzać go można tylko od wielkiego święta – Święta Kwiatów, Owoców i Warzyw, przypadającego corocznie na trzeci weekend września.
W 1845 r. dotarła do Skierniewic Kolej Warszawsko-Wiedeńska, powodując olbrzymie ożywienie miasta. Powstał garnizon i dwa wspaniałe dworce.
Do naszych czasów zachował się tylko jeden (ten właśnie spod którego wyruszyliśmy), w stylu angielskiego gotyku, niedawno odrestaurowany. W hali kasowej zachwycają odnowione stylowe freski z lat 50. obrazujące odbudowę kraju, traktory orzące ugory, sojusz robotniczo-chłopski i przyjaźń polsko-radziecką! Obecnie (2024 r.) w remoncie. Przy dworcu, od strony wiaduktu, zwraca uwagę pomnik czterech przywódców, którzy walnie przyczynili się do odzyskania przez Polskę niepodległości. Więcej na ten temat – nasza aktualność: „11 listopada – Narodowe Święto Niepodległości” z dnia 13 listopada 2020 r. https://parkilodzkie.pl/bpk/aktualnosci/1475-11-listopada-narodowe-swieto-niepodleglosci
Pomnik przy dworcu kolejowym (od lewej): Charles de Gaulle, Józef Piłsudski, Pal Teleki i Semen Petlura
Drugi, ponoć jeszcze piękniejszy, w stylu pseudomauretańskim, służący wyłącznie carowi, który upodobał sobie Skierniewice i pobliski Zwierzyniec jako miejsce polowań. Przed wojną mieścił w sobie szkołę podstawową i teatr. W dniu 17 stycznia 1945 r., zaraz po wyjściu Niemców doszczętnie rozszabrowany i spalony.
Poza stacją (w kierunku Łodzi) znajduje się stara parowozownia, w której Polskie Stowarzyszenie Miłośników Kolei pieczołowicie restauruje stare parowozy i wagony, i usiłuje przywrócić całemu obiektowi dawną świetność (bardzo ciekawy 100-letni pociąg zestawiony z odrestaurowanych wagonów „z epoki”, oraz jedyny na świecie czynny akumulatorowy pociąg marki Wittfeld z 1913 r.). Więcej na temat Polskiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei – nasza aktualność: „35 lat Polskiego Stowarzyszenia Miłośników Kolei” z dnia 3 października 2022 r. https://parkilodzkie.pl/bpk/aktualnosci/2172-35-lat-polskiego-stowarzyszenia-milosnikow-kolei
![]() |
![]() |
Po lewej: Zabytkowa parowozownia w Skierniewicach – widok z góry. Fot. Andrzej Borek. Po prawej: Parowóz. Fot. Judyta Kurowska-Ciechańska.
![]() |
![]() |
Po lewej: Jeden z wagonów odrestaurowanego 100-letniego pociągu. Po prawej: Pociąg akumulatorowy „Wittfeld” z 1913 r.
Warto również zajrzeć do trzech starych skierniewickich kościołów: najstarszego i najmniejszego – Świętego Stanisława z 1720 r., pieczołowicie odrestaurowanego (nagroda Ministra Kultury!), Świętego Jakuba z 1781 r. w kształcie rotundy z gotycką wieżą z 1480 r. oraz Najświętszej Marii Panny, wzniesionego na początku XX w. jako cerkiew.
Od lewej: Kościół pw. Św. Stanisława, Kościół pw. Św. Jakuba, Kościół pw. Najświętszej Marii Panny (garnizonowy) wybudowany w 1903 r. jako cerkiew wojskowa pw. Narodzenia Pańskiego, w 1910 r. przemianowany na Przemienienia Pańskiego, w 1936 r. przebudowany na kościół katolicki.
Opuszczamy Skierniewice ścieżką rowerową wzdłuż ulicy Mszczonowskiej. Dojechawszy do jej końca skręcamy w prawo i przebywszy Las Pamięcki i wieś Prandotów docieramy do Trzcianny.
Trzcianna – niegdyś prawdziwe szlacheckie „gniazdo” starego rodu Vrszowców lub Vereszowców – Rawiczów (Trzcińskich). Na skraju zachodnim wsi stoi murowany dwór klasycystyczny z podcieniami (jedyny tego typu dwór na Mazowszu!) wzniesiony w roku 1820, dziś mocno zniszczony. Okalają go resztki parku i alei z okazałymi cisami (!), dębami, bukami i kasztanowcami świadczące o dawnej świetności. Nieruchomość stanowi własność prywatną, ogrodzona murowanym wysokim płotem, uniemożliwiającym wgląd na dwór i jego otoczenie.
Z Trzcianny polną drogą, z której roztaczają się piękne mazowieckie widoki na skraj Wysoczyzny Rawskiej jedziemy na południowy wschód.
![]() |
![]() |
Po lewej: Dwór w Trzciannie. Po prawej: Widok ze szlaku w kierunku Wysoczyzny Rawskiej.
Mniej więcej w połowie drogi, przy polnym skrzyżowaniu, zatrzymujemy się na chwilę przy kapliczce w kasztanowcach.
W końcu docieramy do jednej z najstarszych miejscowości na Mazowszu – Starej Rawy.
![]() |
![]() |
Po lewej: Kapliczka wśród kasztanowców. Po prawej: Kościół w Starej Rawie.
Stara Rawa najprawdopodobniej nie ma wiele wspólnego z dzisiejszą Rawą Mazowiecką, poza słowem „rawa”, co w językach prasłowiańskich miało oznaczać wodę. Wieś zasiedlona została już we wczesnym średniowieczu. Na przełomie XI i XII w. powstało tam grodzisko, przypisywane rycerskiemu rodowi Rawitów. W średniowieczu była już ważną miejscowością na szlaku handlowym z Łowicza do Rawy (dziś – Mazowieckiej) z pięcioma (!) karczmami. Pozostałości grodziska, niegdyś wzniesionego nad brzegiem Rawki, zwane „Łysą Górą”, znajdują się dziś w odległości ponad 200 m od rzeki.
![]() |
![]() |
Grobowiec Felicyssymy z Wyroziemskich Lemańaskiey.
![]() |
Mauzoleum Rodziny Trzcińskich.
We wsi wznosi się drewniany kościół parafialny z lat 1731–51, o barokowym wnętrzu, pod wezwaniem Świętych Szymona i Tadeusza Judy, z dzwonnicą i zabytkowym cmentarzem, gdzie pośród starych okazałych drzew znajduje się niszczejący żeliwny grobowiec Felicyssymy z Wyroziemskich Lemańskiey z 1850 r. oraz utrzymane w kolorze ochry i kości słoniowej zaniedbane zdobione mauzoleum z inskrypcją w białym marmurze:
GRÓB RODZINY PRANDOTÓW TRZCIŃSKICH
Filip Prandota Trzciński z 3em swych małych dziecinek
ostatni z rodu Prandotów dziedzic Trzcianny
żył lat 61 zm. 28 maja 1900 r.
Ze Starej Rawy, jadąc na północny wschód, przejechawszy Kolonię Starorawską, wjeżdżamy do Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Pośród sielskich krajobrazów wiedzie asfaltowa droga do Dolecka.
Doleck leży w dole. To bardzo miła wieś z rześkim powietrzem i świeżym mikroklimatem z racji położenia w dolinie Rawki, w pobliżu rozległych wilgotnych łąk. W Dolecku przecinamy Rawkę (Rzeka Roku 2014 w Ogólnopolskim konkursie Klubu Gaja!) – malowniczą, dziką i silnie meandrującą rzekę, będącą od 1983 r. rezerwatem przyrody na całej długości (ok. 100 km).
Rawka w Dolecku – widok z mostu w górę rzeki; wysoka woda, jesień 2020 r.
Na skraju wsi, za mostem, przy rzece – dwór murowany, piętrowy, z początków XX w. Choć w stylu nijakim, ładnie usytuowany, w otoczeniu paru drzew, będących zapewne resztką parku, mógłby cieszyć oko wędrowca, gdyby nie sąsiadująca z nim i przytłaczająca go swym ogromem olbrzymia murowana stodoła. Zbudowana kilkanaście lat temu jest doskonałym przykładem skuteczności psucia sielskiego krajobrazu.
![]() |
Po lewej: Dwór w Dolecku. Po prawej: Punkt edukacyjny Bolimowskiego Parku Krajobrazowego, miejsce odpoczynku turystów.
W centrum wsi – punkt edukacyjny Bolimowskiego Parku Krajobrazowego i miejsce odpoczynku dla turystów (zadaszone stoły i ławy oraz tablice informacyjne).
Z Dolecka przez Dzwonkowice bardzo malowniczą drogą polną oferującą ciekawe widoki docieramy do Psar.
Psary to bardzo stare miejsce osiedleńcze, pochodzące zapewne z X/XI w., oznaczające siedzibę psiarczyków, zajmujących się hodowlą i układaniem psów myśliwskich. Być może zjawienie się ich było związane z dworem książęcym w niedalekiej Rawie (dziś Mazowieckiej).
![]() |
Po lewej: Dwór w Psarach. Po prawej: Kapliczka żołnierska w Psarach.
Na skraju wsi, od strony północnej duży, dobrze utrzymany dom wiejski podobny do dworu, ukryty pośród ładnych starych lip, za wsią, nad brzegiem Rawki resztki grodziska plemiennego, we wsi zabytkowa kapliczka wzniesiona przez żołnierzy stacjonujących w pobliskim Raduczu. Dziś Psary to atrakcyjna miejscowość letniskowa.
Po lewej: Bruk w Lisnej wpisany do rejestru zabytków – fragm. drogi z Psar. Po prawej: Dwór w Lisnej.
Starą drogą dworską, w części brukowaną (bruk wpisany do rejestru zabytków !), docieramy do Lisnej.
Lisna – bardzo malowniczo usytuowana wieś o rzadkiej zabudowie. W środku wsi, nieco na uboczu, parterowy dwór o uproszczonej formie klasycystycznej, z około 1900 roku, mocno zniszczony.
Po wojnie do ok. 1975 r. mieścił szkołę podstawową, po której pozostał na froncie budynku ślad po tablicy, różne przybudówki i ogólna ruina. Dookoła dworu ładnie położony lecz zaniedbany park z aleją i licznymi okazami starych drzew (szczególną uwagę zwracają dwa stare modrzewie o „smoczych” kształtach). W pobliżu oficyna, stare budynki gospodarcze i fragmenty brukowanych dróg (wpisane do rejestru zabytków). Niegdyś był to piękny majątek…
Na północ od drogi biegnącej przez Lisną wznosi się krawędź Wysoczyzny Rawskiej pocięta
ciekawymi, długimi wąwozami. Teren ten opisano w wydawnictwie „ Rezerwaty Przyrody w Województwie Łódzkim Przeszłość, Teraźniejszość, Przyszłość” jako wymagający dalszych badań w kierunku utworzenia rezerwatu krajobrazowego. (Monografia pod kierunkiem Józefa K. Kurowskiego i Pauliny Grzelak – Wydawnictwo Klubu Przyrodników, Świebodzin, 2020.)
![]() |
Po lewej: Jarzębinowy gaik przy drodze polnej z Lisnej do Chełmc (brukowany fragm. tej drogi, od strony Lisnej, jest wpisany do rejestru zabytków). Po prawej: „Chełmce-Góry” – kapliczka „góralska” z kamieni polnych.
Z Lisnej polna droga prowadzi na północ, do Chełmc. Po przejechaniu ok. 600 m, przy skrzyżowaniu z odchodząca na zachód do Esterki, zobaczymy po lewej stronie dość rozległy jarzębinowy gaik.
UWAGA! Na skraju wsi Chełmce, od strony południowej, w pobliżu szlaku znajduje się duża pasieka !
Chełmce to bardzo atrakcyjna wieś letniskowa o rozpierzchłej zabudowie i ciekawym ukształtowaniu terenu. Oddalona od wszelkich ważnych dróg, ukryta za pagórkami jest doskonałym miejscem do wypoczynku. Zaznaczony na wielu mapach punkt widokowy praktycznie nie istnieje, rozkopany i rozkradziony z racji znajdujących się tam pokładów pisaku. Na skraju kolonii zwanej „Chełmce-Góry”, po prawej stronie kapliczka z kamieni polnych, w stylu góralskim.
Jadąc dalej na wschód, docieramy do Paplina.
Paplin – wieś usytuowana wzdłuż drogi z Jeruzala do Kowies.
Na wschodnim skraju bardzo ciekawy, niedawno odrestaurowany murowany dwór – willa o cechach renesansowych z II połowy XIX w., o nieregularnej bryle. W części piętrowej o ściętych narożnikach widniały do niedawna (skradzione!) – po obu stronach balkonu – nisze z gipsowymi popiersiami – prawdopodobnie Jana III Sobieskiego i hetmana Stefana Czarnieckiego. Dookoła dworu resztka parku oraz stawy na rzece Chojnatce z gniazdem łabędzim. Do ostatniej wojny majątek ten, liczący łącznie 140 ha, przechodził kilkanaście razy z rąk do rąk. Po 1945 r. rozparcelowany. Dwór wchodzący w skład liczącej 2,75 ha resztówki zajęła szkoła podstawowa, potem Spółdzielnia Kółek Rolniczych i jej lokatorzy. Dziś jest własnością prywatną. Z Paplina skrajem Lasu Jeruzalskiego jedziemy do Woli Pękoszewskiej. Po drodze, w Wycince Wolskiej, po lewej stronie – tablica informacyjna oraz „Zagroda Ziołowa Ewy i Jurka”, oferująca ciekawe zajęcia zielarskie.
Wola Pękoszewska to niegdyś duża i ważna wieś przydworska, a stojący w niej dwór – bodaj największy i najbardziej rozbudowany na całej trasie, a także – na szczęście – całkiem nieźle zachowany. Wzniesiony zapewne około roku 1825 jako parterowy dwór drewniany na podmurówce, do którego dobudowano potem piętrową część środkową, murowaną, z kolumnami jońskimi, a jeszcze później – nowe piętrowe skrzydło, prostopadłe do istniejących budynków, kryte dachem łamanym. To na frontonie tego właśnie dworu wyryto (około roku 1923 ?) cytowany na wstępie napis: „JA PANIE NIECHAJ MIESZKAM…” .
Po lewej: Dwór w Woli Pękoszewskiej. Po prawej: Kapliczka „krakowska” w Korabiewicach.
Przy dworze resztka parku z pięknymi okazami starych drzew. W sąsiedztwie klasycystyczny spichrz z I poł. XIX w. i gorzelnia. Do niedawna w dworze mieściła się szkoła podstawowa, nosząca imię Józefa Chełmońskiego, światowej sławy malarza, a przy tym częstego gościa Jana i Marii Górskich – dziedziców Woli. Obecnie nieruchomość wróciła do spadkobierców tej rodziny.
Z Woli Pękoszewskiej przez Gzdów, Korabiewice, Hutę Partacką (zamieszkiwaną niegdyś przez hutników szklanych, partaczy czyli niezrzeszonych w cechu), Zator dojeżdżamy do Olszanki.
Olszanka to luźno zabudowana wieś, jakby „przedmieście” Puszczy Mariańskiej. Niegdyś miejscowość znana, goszcząca artystów i znakomitości „z towarzystwa”. Tam tworzył (i zmarł) znany malarz i grafik Józef Rapacki, twórca nastrojowych pejzaży, pracował Czesław Tański – malarz, pionier szybownictwa, konstruktor pierwszej polskiej paralotni. Po czasach świetności pozostały rozsiane po lesie murowane wille oraz ukryty wśród zieleni dworek, przez długie lata użytkowany jako internat; obecnie w rękach prywatnych. Z Olszanki do Puszczy Mariańskiej już tylko parę zakręceń pedałami…
Puszcza Mariańska – nazwa ta nie oznacza puszczy jako lasu, lecz miejscowość pośród dawnej Puszczy Korabiowskiej. W 1661 r. zjawił się tam Stanisław Krajewski, zasłużony żołnierz wojsk królewskich, a jednocześnie kleryk niższych święceń. Wraz z towarzyszami broni w leśnych ostępach wzniósł pustelnię. W 1673 r. w pustelni osiadł ojciec Stanisław Papczyński (w 2016r. włączony do grona świętych kościoła katolickiego !), założyciel zakonu „Ojców Marianów kongregacji polskiej pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Błogosławionej Panny Maryi”. W dziesięć lat później, przyjaciel Papczyńskiego – król Jan III Sobieski w drodze na Wiedeń zatrzymał się w klasztorze. Jak głosi miejscowa legenda, posilał się pod lipą na klasztornym dziedzińcu, a potem zdrzemnął i miał sen! Przyśniła mu się wiedeńska victoria!
Po powrocie z Wiednia król Jan zatrzymał się ponownie w klasztorze, przywożąc z sobą dary dziękczynne za sen proroczy. Potem podobno jeszcze kilka razy gościł u ojca Stanisława, który był mu spowiednikiem. Lipy, pod którą siadywał król już nie ma, złamała ją burza kilknaście lat temu. Miejsce to upamiętniają pomniki: króla Jana i ojca Papczyńskiego, wystawione na dziedzińcu drewnianego kościółka pod wezwaniem Świętego Michała Archanioła. W 1993 r. padł on ofiarą pożaru. Zrekonstruowano najstarszą jego część, wzniesioną w 1671 r. przez o. Papczyńskiego.
![]() |
![]() |
Pomniki Stanisława Papczyńskiego i Jana III Sobieskiego.
Po lewej: Puszcza Mariańska – kościółek pw. Św. Michała Archanioła. Po prawej: Pomnik Tadeusza Kościuszki na „ryneczku” w Puszczy Mariańskiej.
W centrum wsi, na malutkim „ryneczku” zwraca uwagę oryginalny, niedawno odrestaurowany pomnik Tadeusza Kościuszki.
Naprzeciwko, na terenie przyszkolnym, w drewnianym budynku dawnego przedszkola – Galeria Sztuki „U Nas”, prezentująca twórczość mieszkańców gminy i okolic. W pobliżu kopiec ufundowany przez Nadleśnictwo Radziwiłłów z racji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości; więcej – nasza aktualność p.t. „Obchody Dnia Niepodległości w Puszczy Mariańskiej” z dnia 20.11.2018 r. https://parkilodzkie.pl/bpk/aktualnosci/919-obchody-dnia-niepodleglosci-w-puszczy-marianskiej
Kopiec Niepodległości w Puszczy Mariańskiej.
W pobliżu, w pięknie utrzymanym, przedwojennym, stylowym budynku, obchodząca w 2023 r. 100-lecie swego istnienia, Szkoła Podstawowa o bardzo ciekawej historii – więcej: nasza aktualność p.t.: „Niezwykła Szkoła w Puszczy Mariańskiej – wsi w strefie Bolimowskiego Parku Krajobrazowego” z dnia 20.09.2023 r. https://parkilodzkie.pl/bpk/aktualnosci/2494-zwykla-niezwykla-szkola-w-puszczy-marianskiej-wsi-w-strefie-bolimowskiego-parku-krajobrazowego
![]() |
![]() |
Po lewej: Szkoła Podstawowa w Puszczy Mariańskiej. Po prawej: Symboliczna mogiła Powstańców Styczniowych przy drodze nr 719 (uwaga – silny ruch samochodowy).
Z „ryneczku” można wyskoczyć, na chwilę zbaczając z trasy, do pobliskiego rezerwatu przyrody „Puszcza Mariańska”. Po drodze, warto zatrzymać się przy symbolicznej mogile Powstańców Styczniowych.
Z Puszczy droga „jak strzelił” prowadzi do Radziwiłłowa. Niestety, droga ta, choć wiejska, nie zachwyci nas bukolicznymi widokami, a raczej skłoni do refleksji nad skutecznością psucia krajobrazu i rozrzutnością narodu, wydającego znaczne pieniądze na budowanie brzydkich murowanych domów. Pociechą dla oczu będzie dopiero kościół w Bartnikach.
Radziwiłłów – tak samo nieładnie i bezładnie zabudowana wieś, jak większość w okolicy. Niegdyś dość ważna stacja na szlaku Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, z ciekawym budynkiem stacyjnym w stylu dworkowym. Wbrew nazwie, Radziwiłłowie nigdy w Radziwiłłowie nie mieszkali.
Bartniki – duża i długa wieś, - jak nazwa wskazuje - zamieszkała niegdyś przez bartników.
Na skraju wsi, od strony torów kolejowych wysoki, elegancki neogotycki kościół z czerwonej cegły powstał w latach 1905–1907 z fundacji rodziny Sobańskich. Przy kościele zabudowania domu zakonnego Zgromadzenia Zmartwychwstania Pana Naszego. Bracia Zmartwychwstańcy osiedlili się w Radziwiłłowie w roku 1920.
Z Bartnik przez las, piaszczystą drogą na południowy zachód, dojeżdżamy do szosy Bartniki – Ruda.
Po czym, minąwszy z lewej strony parking i ukrytą wśród drzew starą leśniczówkę, a chwilę potem przejechawszy przez most na Rawce obok ruin starego młyna, który spłonął w 2022 r., opuszczamy Bolimowski Park Krajobrazowy i wjeżdżamy do Skierniewic.
Stamtąd już tylko kilkanaście minut kręcenia znużonymi pedałami dzieli nas od dworca kolejowego w Skierniewicach, lub tylko kilka chwil od przystanku na Rawce.
I tak oto kończy się szlak starych dworów – „gniazd ojczystych”, które wciąż, choć często jakby ostatkiem sił, „walczą mężnie” wbrew upływającemu nieubłaganie czasowi i ludzkiej obojętności.
Adresy i kontakty:
- Muzeum Historyczne Skierniewic – Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." style="color: #0563c1; text-decoration: underline;">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. tel. 573 447 126
- Polskie Stowarzyszenie Miłośników Kolei – kontakt: Sławomir Sidor, tel. 730 181 323)
https://www.psmk.org.pl/zwiedzanie-imprezy/
https://www.psmk.org.pl/kalendarz-imprez/
- Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze – Oddział „Szaniec”, w Skierniewicach ul. Jagiellońska 29 pok. 311, tel. 501072497, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
- Zagroda Ziołowa Ewy i Jurka - Wycinka Wolska 24, Tel.: 693 135 183
-----------------------------------------
[1] Wincenty Pol, Pieśń o ziemi 1859, s. 59
[2] Władysław Łoziński, Życie polskie w dawnych wiekach, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1978.
[3] Inskrypcja widniejąca do dziś na frontonie dworu w Pęcicach koło Pruszkowa, woj. Mazowieckie.
[4] „Dwory i pałace na terenie Bolimowskiego Parku Krajobrazowego i okolic”, Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego, Oddział Terenowy Bolimowskiego Parku Krajobrazowego, Skierniewice 2013;
Tekst i fotografie: Stanisław Pytliński – Oddział Bolimowskiego Parku Krajobrazowego
- Kinga Nowak
SZLAKIEM NEKROPOLII WIELKIEJ WOJNY
(szlak rowerowy, dostępny przez cały rok, oznakowany kolorem niebieskim, długość 32 km)
Wielka Wojna – tragiczne pole bitwy nad Rawką [1]
Jesienią 1914 r. na linii Rawki i Bzury armie Rosyjska i Niemiecka przeszły do walk pozycyjnych, z nasilonym ostrzałem artyleryjskim, podkopami i minowaniem stanowisk przeciwnika, krwawymi atakami piechoty i pierwszym w tej wojnie użyciem pocisków gazowych oraz pierwszymi (na froncie wschodnim) atakami z użyciem chloru. Dokładna liczna ofiar tych walk nie jest znana. Wg niektórych źródeł nad Rawką w latach 1914–1915 miało zginąć nawet 70 czy wręcz 100 tysięcy żołnierzy obu armii.
We wsi Budy Grabskie Niemcy zgromadzili największą w historii wojen baterię 600 armat, które nieustannie ostrzeliwały linie okopów rosyjskich na przeciwległym brzegu rzeki Rawki. Zużycie amunicji było tak wielkie, iż dla jej dowozu Niemcy zbudowali specjalną kolejkę wąskotorową ze stacji kolejowej w Bełchowie do polowego magazynu amunicyjnego w pobliżu Borowin. Mimo nawały ognia i niedostatku wyposażenia Strzelcy Syberyjscy pod wodzą gen. Władimira Smirnowa – mistrza improwizacji, kamuflażu i umiejętności wykorzystania terenu – wytrzymali. Kryzys nad Rawką skłonił Niemców do sięgnięcia po nową broń. W styczniu 1915 r. pod Borzymowem (nieistniejąca dziś wieś w okolicy obecnej Borzymówki w pow. sochaczewskim) użyli pocisków artyleryjskich wypełnionych wywołującym łzawienie bromkiem ksylilu – z powodu silnego mrozu (-20 oC) zupełnie nieskutecznym. W maju 1915 r. w okolicach Bolimowa po raz pierwszy na froncie wschodnim użyto chloru. Inicjatorem i pomysłodawcą broni gazowej był prof. Fritz Haber – wielki patriota niemiecki pochodzenia żydowskiego, ambitny dyrektor Kajzerowskiego Instytutu Chemii w Berlinie, późniejszy laureat Nagrody Nobla (przyznana przed wojną, wręczona w 1919 r).
Na linii frontu od Tartaku (dziś Tartak Bolimowski, śródleśna polana w gm. Bolimów) po Suchą (nieistniejąca dziś wieś w pobliżu obecnej Nowej Suchej w pow. Sochaczewskim) w okopach umieszczono 12 tys. butli ze sprężonym chlorem [2]. 31 maja 2015 r. odkręcono kurki i żółtawo-zielona chmura, niesiona sprzyjającym wiatrem popełzła w kierunku pozycji rosyjskich. Mimo, iż Rosjanie byli całkowicie bezbronni wobec ataków gazowych, frontu nie udało się przełamać; setki żołnierzy niemieckich, dla których wtargnięcie do okopów rosyjskich miało być jedynie „spacerkiem”, poległo w zmasowanym ogniu karabinów maszynowych.
Wg informacji rosyjskich zagazowanych zostało wówczas od 1 500 do 21 000 żołnierzy. Dokładne dane nigdy zapewne nie będą wiadome, gdyż w wojsku rosyjskim nie używano wówczas tzw. „nieśmiertelników”. Zabitych chowano w wielkim pośpiechu we wspólnych mogiłach, bardzo często nawet nie zadając sobie trudu spisania ich nazwisk.
Drugi atak gazowy 12 czerwca 1915 r. pod Kozłowem Biskupim nadzorował osobiście twórca broni – prof. Fritz Haber (w stopniu kapitana; wg niektórych źródeł nadzorował także atak majowy). Towarzyszył mu, przydzielony dla ochrony, oficer wywiadu Max Wild. Haber zachwycony skutecznością nowej broni, skrupulatnie lustrował pole bitwy, dokonywał oględzin ofiar, drobiazgowo opisywał ich stan w notesie z myślą o dalszym udoskonalaniu swego wynalazku. Zbulwersowany tym Max Wild miał powiedzieć: „Czy moralnym jest zabijać ludzi w tak bestialski sposób ?” Profesor odparł: „Dziś, kiedy mamy cały świat przeciwko sobie, musimy odrzucić skrupuły moralne”. I dodał, że jego zamiarem było stworzenie broni „porażającej i przerażającej” [3]. Przekonali się o tym wkrótce Niemcy na własnej skórze: podczas trzeciego ataku gazowego w dniu 7 lipca 1915 r. wiatr zmienił kierunek, powodując śmierć żołnierzy niemieckich, których nie zaopatrzono w maski przeciwgazowe. Fakt fatalnej porażki utajniono, grzebiąc żołnierzy w transzejach na miejscu, w bezimiennych zbiorowych mogiłach; w rok później zwłoki zagazowanych przeniesiono na okoliczne cmentarze. W ataku tym miało zginąć od 1 200 do 12 000 żołnierzy niemieckich.
Według niektórych źródeł podczas walk nad Rawką 1914/1915 poległo łącznie aż 70 000 żołnierzy. Ostatnio – w miarę odkrywania kolejnych cmentarzy - coraz częściej mówi się o znacznie większej liczbie zabitych, sięgającej 100 tysięcy. Wielu żołnierzy zmarło w szpitalach, m. in. w Skierniewicach i Żyrardowie czy Warszawie i zostało pochowanych na improwizowanych cmentarzach przyszpitalnych.
Świadectwem tamtych wydarzeń są liczne ślady po okopach, ziemiankach i działobitniach, a także kilkadziesiąt cmentarzy, rozrzuconych na terenie dzisiejszych powiatów:
Skierniewickiego: Rawka, Budy Grabskie, Samice, Bolimowska Wieś, Humin, Joachimów-Mogiły, Wólka Łasiecka, Wola Szydłowiecka, Nowy Kawęczyn, Borowiny-Polesie,
Żyrardowskiego: Smolarnia, Kamion, Wiskitki, Guzów, Jesionka Radziwiłłowska, Franciszków,
Sochaczewskiego: Gradówek, Borzymówka.
O ile największy z nich – w Joachimowie – Mogiłach w gm. Bolimów, jest w miarę zadbany, wszystkie pozostałe są w stanie bardzo kiepskim, często wręcz fatalnym (np. Borowiny/Polesie czy Samice) – zagrożone erozją i inwazją drzew i krzewów, niszczone podczas robót drogowych czy kolejowych, powoli znikają z krajobrazu Puszczy Bolimowskiej i jej okolic.
Opiekę nad niektórymi z nich sprawuje nieformalna grupa amatorów-rekonstruktorów pod wodzą Jacka Słupskiego, odznaczonego w roku 2014 r. Srebrnym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, a w 2022 r. złotym medalem „Opiekun Miejsc Pamięci Narodowej”. Więcej – nasza aktualność z 21 czerwca 2022 r.:
https://parkilodzkie.pl/bpk/aktualnosci/2057-jacek-slupski-odznaczony-zlotym-medalem-opiekun-miejsc-pamieci-narodowej
![]() |
![]() |
24.02.2014 r. Starostwo Powiatowe w Skierniewicach, Wicewojewoda Łódzki, Paweł Bejda dekoruje:
- Jacka Słupskiego srebrnym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej,
- Seweryna Lewandowskiego złotym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej.
![]() |
Medal „Opiekun Miejsc Pamięci Narodowej” przyznany w 2021 r. Jackowi Słupskiemu przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Wiedza o walkach nad Rawką jest stosunkowo uboga.
W literaturze dotyczącej Wielkiej Wojny jest to temat marginalny; np. w 2-tomowym dziele „Wielka Wojna”, autorstwa Jana Dąbrowskiego, wydanym w roku 1937 przez Księgarnię Trzaski, Everta i Michalskiego, gdzie na ponad 1000 stronach opisano szczegółowo najrozmaitsze starcia, bitwy, manewry, przemieszczanie się wojsk, korespondencję między dowódcami i inne detale wojenne, Rawce i atakom gazowym w okolicy Bolimowa poświęcono zaledwie 2 zdania (!).
Również wiedza lokalna wśród mieszkańców tych terenów jest niewielka. Świadkowie wydarzeń już nie żyją. Ich dzieci, dożywające teraz sędziwego wieku, niewiele zachowały w swej pamięci, jako że o Wielkiej Wojnie niechętnie mówiło się w domu; rodzice nie chcieli opowiadać o jej okropnościach i przywoływać złych wspomnień. Materialne ślady walk zaciera czas. Linie okopów, działobitnie i resztki umocnień ziemnych są coraz mniej widoczne – znikają na skutek orki i uprawy ziemi czy działań inwestycyjnych. Mało kto już wie o pojedynczych grobach. Niszczeją cmentarze; naprawdę zadbany jest tylko 1 (Joachimów-Mogiły), 2 są w stanie kiepskim (Humin, Bolimowska Wieś), znakomita większość – w rozpaczliwym, niektóre zniknęły nawet z mapy. Wg naszych informacji, w strefie Bolimowskiego Parku Krajobrazowego może być ich nawet powyżej 30. Na mapie „Cmentarze I wojny światowej” z 31 maja 2010 r., upublicznionej w ramach programu „Moje Mapy Google”, uwidoczniono ich tylko 11.
O Wielkiej Wojnie na terenie dawnych ziem polskich wiemy niewiele, i nie jest to temat istotnie obecny w polskiej literaturze czy kinematografii. Francuski pisarz, André Malraux opisał w powieści „Lazare” (Łazarz) ataki gazowe w okolicy Bolimowa, zmieniając daty i używając abstrakcyjnych nazw geograficznych (np. Bolimów występuje tam jako Bolgako, a Rawka jako Vistule). Polska literatura beletrystyczna na ten temat jest uboga.
Wielka Wojna jest nam na ogół znana z powieści „Przygody dobrego wojaka Szwejka” Jarosława Haszka czy z filmu CK Dezerterzy, gdzie ukazywana jest właśnie jako „przygoda” niefrasobliwych żołnierzy płatających figle niedorozwiniętym umysłowo oficerom.
![]() |
![]() |
Tym razem proponujemy Państwu wyprawę rowerową liczącym 32 km szlakiem nekropolii.
Uwaga: Pierwotnie był to szlak obwodowy liczący 36 km. W roku 2022 władze kolejowe zamknęły przejazdy na tzw. „Drodze Królewskiej” łączącej Kamion z Rudą – szlak przesłał być zatem okrężny. Sytuację te traktujemy jako tymczasową, jako że otrzymaliśmy deklarację od władz kolejowych, iż w perspektywie 3-4 lat, po zakończeniu modernizacji linii kolejowej Skierniewice – Łuków, przejazdy na „Drodze Królewskiej” zostaną przywrócone.
Opis szlaku:
POCZĄTEK SZLAKU
1. Samice. Za mostem, tuż przy drodze leśnej znajduje się wyraźnie widoczny ziemny kurhan – miejsce spoczynku bliżej nieokreślonej liczby żołnierzy rosyjskich. Od strony drogi postawiono współczesny drewniany krzyż rzymskokatolicki otoczony improwizowanym płotkiem. Obok tablica informacyjna.
![]() |
![]() |
Samice – cmentarz rosyjski.
![]() |
2. Ruda. Po lewej stronie przy zabudowaniach byłej leśniczówki „Ruda” grodzisko wczesnosłowiańskie, najprawdopodobniej jedno ze strzegących wówczas doliny Rawki i przejść przez rzekę. (Podobne znajdują się w Starej Rawie i Dzwonkowicach).
Fot. 7. (w przygotowaniu)
3. Cmentarz wojenny w Budach Grabskich (nad rzeczką Rokitą). Położony pośród lasu, otoczony wałem ziemnym cmentarz z I wojny światowej, najprawdopodobniej rosyjski, z dwiema długimi kwaterami mogił ziemnych i centralnie usytuowaną, mniejszą kwaterą z krzyżami – rzymskokatolickim i prawosławnym i głazem narzutowym z tablicą o treści: „Cmentarz wojenny żołnierzy poległych w pierwszej wojnie światowej 1914–1918”. W 2015r. miejsce pochówku szczątków 5 żołnierzy rosyjskich, ekshumowanych podczas robót drogowych w Bolimowskiej Wsi (linia frontu Wielkiej Wojny z lat 1914/15).
![]() |
Budy Grabskie, cmentarz rosyjski nad Rokitą.
![]() |
Budy Grabskie, cmentarz rosyjski nad Rokitą.
![]() |
Budy Grabskie, cmentarz nad Rokitą. 2015 r. uroczystość pochówku szczątków żołnierzy rosyjskich ekshumowanych podczas budowy drogi w okolicy Bolimowa. Ośrodek Turystyki Kajakowej „Sosenka” – kamień z tabliczkami upamiętniającymi zmarłych kajakarzy. Miejsce dorocznych uroczystych obchodów Dnia Niepodległości.
4. Sosenka (Ruda 50). Ośrodek turystyki kajakowej czynny od maja do października (bar, domki letniskowe); na terenie ośrodka kamień upamiętniający zmarłych kajakarzy, zasłużonych dla regionu. Za płotem, na skarpie od stronyRawki, samotna mogiła dwóch żołnierzy z 1939 r. (Krawicki Jan – plut. podchorąży, Opolski Jan – strzelec), o współczesnym wystroju (2023 r.) z inicjatywy Gminy Skierniewice.
![]() |
Ośrodek Turystyki Kajakowej „Sosenka” – kamień z tabliczkami upamiętniającymi zmarłych kajakarzy. Miejsce dorocznych uroczystych obchodów Dnia Niepodległości.
![]() |
Mogiła Żołnierzy Września 1939, przy Ośrodku Turystyki Kajakowej „Sosenka”, odnowiona staraniem Gminy Skierniewice.
![]() |
Uroczystości przy Mogile Żołnierzy Września 1939 w dniu 11 listopada 2023 r.
Mogiła przed odnowieniem. Fot. Jacek Słupski, 2018 r.
5. Puszcza Bolimowska (w pobliżu Rawki i Joachimowa-Mogił).
- Krater nr 227 – skutek ataku minowego, niewidoczny ze szlaku, opisany na tablicy informacyjnej „Przydrożne lekcje historii”, przy altance przy parkingu na skraju lasu.
- Pomnik Powstańców Styczniowych 1863 r. – wybudowany w latach 20. ubiegłego wieku pomnik z głazów narzutowych z napisem „GLORIA VICTIS”, upamiętniający bitwę stoczoną w tamtej okolicy 7 lutego 1863 r. przez oddział
Władysława Stroynowskiego z 4-krotnie liczniejszymi siłami rosyjskimi. Obecnie miejsce uroczystych obchodów rocznicowych (apel poległych, msza polowa, rajd „Powstańczym szlakiem”). W pobliżu przystanek dla turystów - altanka
parkowa „Zima”.
Joachimów-Mogiły - tablica przy pomniku Powstańców Styczniowych.
Więcej na temat Powstania Styczniowego na terenie dzisiejszego Bolimowskiego Parku Krajobrazowego na stronie internetowej:
https://bpk.parkilodzkie.pl/historia-i-kultura,powstanie-styczniowe-w-bpk,1646.htlm
- dalej do Drogi Tartacznej i drogą tą na północny wschód do skrzyżowania z Traktem Bolimowskim. W pobliżu, na polanie Tartak Bolimowski, przystanek dla turystów – altanka parkowa „Lato”.
6. Mauzoleum Niemieckie w Joachimowie-Mogiłach. Wybudowany w latach 30. ubiegłego wieku kamienny ring z krzyżem na środku – jedyny przyzwoicie utrzymany cmentarz Wielkiej Wojny w Bolimowskim Parku. Przypuszcza się,
iż spoczywa tam 1200 bezimiennych żołnierzy poległych w 1915 r., głównie podczas samobójczego ataku 7 lipca 1915 r. Znajdują się tam także prochy 2500 żołnierzy niemieckich z II wojny światowej ekshumowanych w 1990 r.
z Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie. Mauzoleum czasem dyskretnie odwiedzają niemieccy oficjele. W okolicy prowadzone są prace archeologiczne dokumentujące obecność innych miejsc wojennych pochówków.
Joachimów-Mogiły – Mauzoleum Niemieckie, widok od strony drogi.
7. Ossuarium w Joachimowie-Mogiłach. Uroczyście poświęcona w 2018 r. zbiorowa mogiła, w której złożono szczątki żołnierzy Wielkiej Wojny, ekshumowane z miejsc realizacji różnych inwestycji w okolicy.
Joachimów-Mogiły – kamień pamiątkowy przy wjeździe do Ossuarium.
Joachimów-Mogiły – Ossuarium, tablica informacyjna.
Joachimów-Mogiły – Ossuarium – widok od strony drogi.
Joachimów-Mogiły, 1 grudnia 2018 r. Uroczystość poświęcenia i pierwsze pochówki.
8. Cmentarz niemiecki w Bolimowskiej Wsi. W miarę dobrze zachowany cmentarz wojenny założony przez Niemców podczas I wojny. Częściowo ogrodzony starym murem, częściowo parkanem i żywopłotem. Wewnątrz ogrodzenia rzędy mogił z betonowymi lub piaskowcowymi tablicami, w większości już nieczytelnymi. Kilka tablic z polskobrzmiącymi nazwiskami (Klonowski, Majewski, Jankowski, Świedurski, Ritzkowski, Adamczyk).Przy wejściu, pomiędzy dwoma świerkami, odnowiona kaplica z dwiema kolumnami, przykryta cebulastym blaszanym hełmem.
Bolimowska Wieś. Cmentarz niemiecki przy rondzie „za Rawką”.
Bolimów – Kościół pod wezwaniem Świętej Anny. W ścianie frontowej widoczne pociski artyleryjskie.
9.Bolimów – rynek i kościół Świętej Anny. Bolimów – wieś, siedziba gminy, wcześniej miasto o bardzo bogatej historii – prawa miejskie uzyskane w 1370 r., utracone ukazem carskim w 1870. Do końca XVIII w. wraz z okolicznymi wsiami tworzył starostwo niegrodowe. 29 czerwca 1410 r. gościł króla Władysława Jagiełłę i jego armię w drodze na Grunwald, a później także innych królów: Kazimierza Jagiellończyka, Jana Olbrachta, Zygmunta Starego, Zygmunta Augusta, Stefana Batorego. Miejscowość na starym szlaku pielgrzymkowym, znana z produkcji świętych obrazów, silny ośrodek rzemieślniczy (m. in. tartak, w którym cięto deski na budowę zamku królewskiego w Warszawie). Ciekawy miejski rynek (ostatnio rewitalizowany) ze starymi domami (niektóre uwiecznione na niemieckich pocztówkach z Wielkiej Wojny) i gongiem strażackim wykonanym z butli po gazie technicznym. W pobliżu rynku kościół pod wezwaniem Świętej Anny (patronka Bolimowa), w którego murach tkwią pociski niemieckiej artylerii; w latach 1914/15 służył za kwaterę żołnierzom niemieckim.
Bolimów - nawa kościoła pod wezwaniem Świętej Anny – tu w latach 1914-15 kwaterowali żołnierze niemieccy.
Więcej na temat Bolimowa, jego historii i współczesności – punkt informacji turystycznej w Gminnym Ośrodku Kultury (46 838 03 43) oraz wydawnictwo „Z dziejów Bolimowa” Jana Krzysztofa Kalińskiego.
10.Cmentarz wojenny w Wólce Łasieckiej. Niewielki cmentarz z roku 1915. Przez długie lata zapomniany i zaniedbany. Obecnie poddany odnowieniu dzięki nadzwyczaj owocnej współpracy Gminy Bolimów z nieformalną grupą rekonstruktorów pod wodzą Łukasza Konopackiego i Jacka Słupskiego (obaj odznaczeni srebrnym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, Jacek Słupski także złotym medalem „Opiekun Miejsc Pamięci Narodowej).
6 listopada 2016 - uroczystość poświęcenia cmentarza po generalnym remoncie, z mikrofonem Łukasz Konopacki, współuczestnik prac renowacyjnych, wykonawca tablicy głównej na obelisku-ołtarzu, obok, z prawej (w mundurze austriackim) Jacek Słupski i Wójt Gminy Bolimów.
6 listopada 2016 r. Wólka Łasiecka, gm. Bolimów. Warta honorowa przy odnowionym obelisku-ołtarzu.
Wólka Łasiecka, jedna z płyt nagrobnych z polskobrzmiącym nazwiskiem.
11. Mogiły AK-owskie. Na terenie Nadleśnictwa Skierniewice (leśnictwo Kaczew),w oddziałach 147 i 159, przy duktach leśnych, dwie mogiły żołnierzy Armii Krajowej rozstrzelanych przez Niemców (Filutowski Czesław, Wiśniewski Bolesław, Kosiński Stefan, Fijałkowski Jan, Lepieszka Stefan, Stróżewski Henryk, Walczak Witold).
![]() |
Budy Grabskie, przy oddz. Lasów Państwowych 196, Nadleśnictwo Skierniewice – cmentarz wojenny – widok od strony drogi.
12. Cmentarz wojenny w Budach Grabskich (w pobliżu rezerwatu Ruda-Chlebacz). Położony pośród lasu, mocno zaniedbany cmentarz z wyraźnie widocznymi trzema długimi kwaterami mogił ziemnych, otoczony z trzech stron słabo zarysowanymi wałami ziemnymi. Dwa współczesne krzyże rzymskokatolickie wykonane z elementów metalowych. Na środku stela z tablicą „Teren cmentarza wojennego z okresu pierwszej wojny światowej”, obok ręcznie wykonana tablica drewniana z napisem: „Cmentarz wojskowy z okresu I wojny światowej”.
![]() |
przy oddz. Lasów Państwowych 196, Nadleśnictwo Skierniewice
Budy Grabskie – cmentarz wojenny
13.Skierniewice - przystanek PKP Skierniewice Rawka. Przy torach kolejowych, w pobliżu boiska sportowego niewielki płotek z żelaznych prętów symbolicznie wskazuje miejsce, gdzie znajdował się dość duży cmentarz wojenny, likwidowany zapewne w kilku etapach, ostatecznie „pochłonięty” przez tory kolejowe i boisko.
Tyle zostało z cmentarza przy przystanku kolejowym Skierniewice-Rawka.
KONIEC SZLAKU.
* * *
Istnieje daleko idące podobieństwo pola bitwy nad Rawką do innego, równie tragicznego pola bitwy w Zachodniej Flandrii (Belgia), pod Ypres. Tam właśnie 22 kwietnia 1914 r. Niemcy użyli po raz pierwszy chloru w Wielkiej Wojnie, wypuszczając go z 5730 butli (31 maja pod Bolimowem użyto 12 000 butli), doprowadzając do załamania frontu na odcinku 8 km. Społeczeństwo Francji, Belgii i Niemiec pielęgnuje pamięć o tamtych wypadkach. Wielka Wojna i walki pod Ypres są obecne w sztuce i kulturze narodów, niegdyś z sobą walczących, a dziś czczących pamięć poległych. Liczne cmentarze są utrzymane w stanie, którego ze stanem cmentarzy z okolic Bolimowa w ogóle porównać nie można. Zadbane, pielęgnowane, odwiedzane, służą utrwalaniu pamięci i identyfikacji z przeszłością, przeciwdziałają zapomnieniu.
W dniu 27 czerwca 2014 r. „W belgijskim Ypres unijni przywódcy wzięli udział w uroczystości z okazji setnej rocznicy wybuchy I wojny światowej. Zgromadzili się przy Bramie Menin – miejscu pamięci mieszczącym się przy głównej drodze, którą żołnierze wyruszali na front. By uczcić tę rocznicę, Unia Europejska podarowała miastu symboliczną „Ławkę Pokoju”. Przy kolacji przywódcy dyskutowali na temat strategicznego programu dla Unii Europejskiej na kolejne lata.” (INTERNET – komunikat Rady Europy).
W setną rocznicę wybuchu I wojny światowej w Bolimowie nie odbyły się żadne uroczystości, żaden przywódca czy mąż stanu nie pokazał się, by pochylić czoła nad tragicznym polem bitwy nad Rawką, Rada Europy niczego nie ufundowała; najwyraźniej
o tym polu i bitwie tam rozegranej po prostu nic nie wie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
[1] 30 października 2015 r. Rada Gminy Bolimów podjęła uchwałę o przystąpieniu do utworzenia Parku Kulturowego pn. „Pole bitwy nad Rawką – w hołdzie ofiarom wojny”.
[2] 22 kwietnia 1914 r. podczas I ataku gazowego pod Ypres w Zachodniej Flandrii (pogranicze Belgii i Francji) użyto 5 700 butli.
[3] Na wieść o dokonaniach Fritza Habera pod Ypres, jego żona, Klara Haber popełniła samobójstwo (2 maja 1915 r.), strzelając do siebie z pistoletu służbowego męża. Następnego dnia po pogrzebie żony pan profesor wyjechał na front testować gazy bojowe.
Opracowanie: Oddział Terenowy Bolimowskiego Parku Krajobrazowego (Aleksandra Czarnołęcka, Anna Jędrycha, Kinga Nowak, Beata Łukasik, Michał Odolczyk, Agnieszka Pruszkowska, Stanisław Pytliński, Paulina Wieczorek).
Skierniewice, wrzesień 2016 r.
Aktualizacja i fotografie – S. Pytliński 2024 r. (Oddział BPK).
- Kinga Nowak
POWSTAŃCZYM SZLAKIEM
Powstanie Styczniowe w Puszczy Bolimowskiej
W 1863 r. na terenie Puszczy Bolimowskiej walczył oddział młodego ziemianina, byłego oficera carskiego, Władysława Stroynowskiego. Miasto Bolimów służyło powstańcom jako zaplecze finansowe i materialne. Na rynku bolimowskim odbywały się szkolenia ochotników. Bolimowski ksiądz, Wincenty Kuderko pełnił rolę naczelnika powstania, odbierał przysięgę od rekrutów, zbierał pieniądze na powstańczą działalność. Liczący około 150 osób oddział składał się z młodzieży z Warszawy i okolic. Stale napływali doń nowi ochotnicy; było wśród nich nawet trzech hrabiów. Obóz powstańców rozlokował się w okolicach wsi Budy Bolimowskie (dziś Joachimów-Mogiły), w niedostępnym miejscu, chronionym z jednej strony przez rzekę Rawkę, z drugiej przez gęsty las.
Oddział prowadził ożywioną działalność: odbijał jeńców i rekrutów wcielonych do wojsk carskich, przechwytywał korespondencję oraz broń. Pod Strzybogą (dziś gm. Nowy Kawęczyn) stoczył zwycięską potyczkę z wojskami carskimi i uwolnił 30 rekrutów. Udało mu się sparaliżować ruch kolejowy na odcinku Skierniewice – Radziwiłłów. Stało się to bezpośrednią przyczyną wysłania przeciwko niemu 600 żołnierzy gwardii z Warszawy, batalionu strzelców z Łowicza i kilku sotni kozackich z garnizonów w Skierniewicach, Łowiczu i Wiskitkach.
Do decydującej bitwy doszło 7 lutego 1863 r. w okolicach Bud Bolimowskich. Przewaga sił rosyjskich pod wodza pułkownika Hagemejstra była miażdżąca. Zacięta bitwa trwała ponad półtorej godziny. Pomimo słabego uzbrojenia – tylko 40 powstańców posiadało strzelby myśliwskie, pozostali kosy, piki i rewolwery – oddział bronił się dzielnie, odpierając pierwszy atak wojsk rosyjskich. Zginęło 15 powstańców1), 21 dostało się do niewoli, w tym 5 rannych. Rosjan poległo przeszło 100, wielu było rannych. Znacznym siłom powstańczym udało się wymknąć z okrążenia. Niektórych rannych znaleziono potem ukrywających się w Bolimowie. Podobno w okolicach Sokula (k. Wiskitek) stoczono jeszcze jedną potyczkę. Po klęsce pod Budami Bolimowskimi oddział uległ rozproszeniu. Stroynowski po kilku dniach zrezygnował z dowództwa i wyjechał za granicę. Jego podkomendni przyłączyli się do innych oddziałów powstańczych.
Po bitwie nazwę wsi Budy Bolimowskie zmieniono na Mogiły (dzisiaj Joachimów-Mogiły), drogę z Wólki Łasieckiej do Borowin (gm. Skierniewice), którą zmierzały sotnie kozackie, nazwano później „Traktem Kozackim”.
Na pamiątkę stoczonej bitwy ktoś wyciął na sośnie rosnącej na skraju lasu napis „Gloria Victis” (Chwała Zwyciężonym). Napis ten przetrwał do czasów I wojny światowej. Jesienią 1917 r. na Uroczysku Stroynowskiego odsłonięto ku czci powstańców, istniejący do dziś, kamienny pomnik, nad którym pieczę przez długie lata sprawowali okoliczni mieszkańcy, leśnicy i myśliwi.
-----------------------------------------
Wg niektórych źródeł – 14. Podobno piętnasty powstaniec zmarł z ran w Bolimowie. Wśród poległych byli m. in. mieszkańcy Łowicza: szewc Stanisław Romanowski, urzędnik Aleksander Służewski, syn kominiarza Tymoteusz Zalewski, syn urzędnika Henryk Wołyński, (wg. Krzysztofa Jana Kalińskiego „Z dziejów Bolimowa”, Bolimów, 1993).
W 1963 r. z fundacji Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi umieszczono na sośnie przy pomniku tablicę wyrzeźbioną przez Zdzisława Pągowskiego z napisem „Gloria Victis – Chwała Zwyciężonym”. W 1993 r. – w 130-lecie bitwy – tablicę tę zdjęto, a na jej miejsce zainstalowano nową, która wisi do chwili obecnej.
GLORIA 1983 1963 |
Niewielki placyk przy pomniku jest miejscem dorocznych podniosłych uroczystości z mszą polową, zmianą wart, inscenizacjami w wykonaniu grup rekonstruktorskich. Uroczystości te zwykle kończą się rajdem pieszym wzdłuż Rawki do Bud Grabskich.
![]() |
![]() |
![]() |
Odprawa wart przy pomniku w Joachimowie-Mogiłach – Warta honorowa Przemarsz pocztów sztandarowych
11 lutego 2023 r. na mszę polową przy pomniku
Więcej na temat uroczystych obchodów 160-lecia wybuchu Powstania Styczniowego – nasza aktualność z dnia 13 lutego 2023 r. https://parkilodzkie.pl/bpk/aktualnosci/2262-160-rocznica-powstania-styczniowego-na-ziemi-bolimowskiej
![]() |
Msza polowa podczas uroczystości 160-lecia wybuchu Powstania Styczniowego (11 luty 2023 r.)
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
inscenizacja: obóz powstańców i potyczka z wojskami carskimi (11lutego 2023 r.)
|
Grupa rekonstruktorska podczas uroczystości w lutym 2014 r.
Proponujemy Państwu 1,5-godzinną, wycieczkę niezwykle malowniczym „powstańczym szlakiem” – od pomnika powstańców w Joachimowie-Mogiłach do parkingu na Prochowym Młynku w Bartnikach. Trasa ta oferuje wiele wspaniałych doznań. Najbardziej wyrazisty krajobraz jest tam śnieżną zimą dającą długie perspektywy lub wczesną wiosną, gdy małe listeczki grabów porastających krawędź pradoliny Rawki nie przesłaniają jeszcze widoku.
Samochody można zostawić na parkingu przy samym lesie i parkowej altance „Zima”.
![]() |
Joachimów-Mogiły. Przy parkowej altance Zbiórka przed wymarszem na trasę rajdu Pomnik Powstańców Styczniowych –
„Zima” przy parkingu, na końcu ul. Leśnej" Powstańczym Szlakiem (11.02.2017 r.) pierwszy punkt na trasie rajdu.
Fot. archiwum O BPK.
Ruszamy spod pomnika (1) w stronę rzeki, i dalej w lewo, w górę jej nurtu, po wysokim brzegu.
Leśna ścieżka wzdłuż krawędzi pradoliny Rawki.
Po drodze mijamy fragmenty lasu grądowego ze starymi, pięknymi dębami. W dole widać rozległe rozlewiska rzeki Rawki. Pamiętajmy, iż Rawka jest rezerwatem przyrody, zaś jej dolina, na odcinku od Żydomic (gm. Rawa Mazowiecka) do Bolimowa – obszarem Natura 2000 „Dolina Rawki”.
![]() |
Dochodzimy do piaszczystej oberwanki (2). Rozpościera się z niej wspaniały widok na dolinę rzeczną wypełnioną łąkami, trzcinowiskami, zaroślami i kępami olszyn. W dole dobrze widać łukowate starorzecze – dowód na dynamicznie zmieniający się krajobraz meandrującej, nieuregulowanej rzeki. Tu należy skręcić w prawo i kontynuować wzdłuż górnej krawędzi pradoliny Rawki.
Podczas I wojny światowej (od grudnia 1914 do lipca 1915r.) na linii Rawki doszło do uporczywych walk pozycyjnych i gwałtownych pojedynków artyleryjskich. Nasza ścieżka wiedzie brzegiem zajmowanym wówczas przez wojska rosyjskie. Za pasem „ziemi niczyjej”, na drugim brzegu rzeki rozlokowane były wojska niemieckie. Ślady linii okopów będą jeszcze kilka razy widoczne podczas wędrówki [1].
|
Klucząca ścieżka – jedna z najpiękniejszych w Bolimowskim Parku – prowadzi wśród lasu, kilka razy każe zejść niżej, aż do poziomu łąk, to znów wspinać się na wysoki brzeg
i pokonywać zwalone drzewa na bobrzych zrębach. Tak dochodzimy do ujścia rzeki Grabinki (3). Ten często wysychający, niepozorny strumyk leśny wraz ze swą dolinką tworzy obszar Natura 2000 „Grabinka”, co doskonale świadczy o jego niezmiernie ważnej roli przyrodniczej.
![]() |
![]() |
Dalej, prawym brzegiem Grabinki, w górę jej nurtu, udajemy się duktem leśnym na południowy wschód, przemierzamy rozległy zagajnik, i skręciwszy w prawo, wychodzimy na szeroką, zupełnie nie pasującą do leśnego kolorytu, „Drogę Tartaczną” (4). Tu niestety kończy się urokliwość powstańczego szlaku. „Droga Tartaczna” doprowadzi nas do byłej leśniczówki „Prochowy Młynek”(5). Tam, skręciwszy na lewo przy kapliczce, wkroczymy na drogę betonową (!) jeszcze bardziej kłócącą się z sielskością okolicznego lasu. Prowadzi ona na wschód, do odległego o 1,6 km parkingu „Na Prochowym Młynku” (6), gdzie w parkowej altance można odpocząć; tu bowiem kończy się nasza wyprawa.
Prochowy Młynek – obecnie uroczysko leśne, jego nazwa wywodzi się od niewielkiego młyna, niegdyś mielącego czarny proch strzelniczy. Młynek, usytuowany na pobliskiej rzeczce Korabiewce, funkcjonował do I wojny światowej, kiedy to rozebrano go, gdyż stanowił zbyt dobry punkt orientacyjny dla artylerii niemieckiej. Obecnie w tym samym miejscu znajduje się odtworzony niewielki zbiornik wodny.
Podczas Powstania Styczniowego nie doszło do żadnej decydującej czy choćby znaczącej bitwy, stoczono natomiast około 1200 mniejszych i większych potyczek. W walkach zginęło ok. 30 tys. powstańców. Pomimo wielkich nadziei żadna pomoc z zagranicy nie nadeszła. Liczono zwłaszcza na udział Francji i zawiedziono się srodze. Walki z różnym nasileniem trwały ponad rok. Ostatni oddział pod wodzą księdza Brzóski działał na Podlasiu do wiosny 1865 r. Po stłumieniu powstania cały kraj objęły krwawe represje. Władze carskie rozstrzelały lub powiesiły ponad 700 osób, około 40 tysięcy zostało wysłanych „etapem” na Sybir. Skonfiskowano niemal 1700 majątków. Skasowano wszystkie klasztory w Królestwie. Miasta biorące czynny udział w powstaniu bądź wspomagające powstańców i udzielające im schronienia zostały ukarane utratą praw miejskich. Taki los spotkał w 1869 r. Bolimów i pobliskie Wiskitki. Obie te miejscowości stały się ponownie miastami: Wiskitki w 2022 r., Bolimów w 2023 r. |
-----------------------------------------
[1] Więcej i I wojnie światowej w Puszczy Bolimowskiej – w opisie trasy „Szlakiem Nekropolii Wielkiej Wojny”.
Opracowano w Oddziale Terenowym Bolimowskiego Parku Krajobrazowego (Bogumiła Ceret, Stanisław Pytliński) na podstawie: Internetu, wyd. „Wędrówki po Gminie Puszcza Mariańska” (Mariański Ruch Inicjatyw Ekonomiczno-Społecznych, Puszcza Mariańska 2008, inf. Gminnego Ośrodka Kultury w Bolimowie – maj 2010 r., wyd. „Z Dziejów Bolimowa” , Jan Krzysztof Kaliński, Gmina Bolimów, 1993 r. Mapka – oprac. Krzysztof Pira.
Aktualizacja i fotografie – Stanisław Pytliński, 2024 r.
- Kinga Nowak
Historia i zasięg występowania
Tury - wg wielu źródeł wymarli protoplaści dzisiejszego bydła domowego - zamieszkiwały Ziemię już około 2 mln lat temu. Ich najstarszym znanym przodkiem był prawdopodobnie gaur – dziki wół indyjski. Tury były w plejstocenie i holocenie zwierzętami licznie i pospolicie występującymi w Europie (poza Irlandią i Skandynawią), środkowej Azji, na półwyspie Indyjskim i w północnej Afryce[1]. Zamieszkiwały nawet Sycylię. Znalazły się tam jeszcze przed oddzieleniem się wyspy od kontynentu; z czasem, w wyniku ewolucji powstała z nich lokalna, znacznie mniejsza odmiana bydła.
W czasach historycznych wyodrębniły się 3 podgatunki tura:
- Bos primigenius namadicus – pierwotny podgatunek, który pojawił się na Ziemi 2 mln lat temu, występujący na Półwyspie Indyjskim, skąd zwierzęta rozprzestrzeniły się na tereny Azji i Europy oraz północnej Afryki. Około 9 tysięcy lat temu (Indie, Meopotamia) został udomowiony jako zebu (Bos indicus).
- Bos primigenius primigenius – występujący w Europie i środkowej Azji, istniejący na Ziemi do XVII w., udomowiony 8 tysięcy lat temu na Bliskim Wschodzie.
- Bos primigenius africanus – występujący w północnej Afryce, najprawdopodobniej wymarły w starożytności.
Zasięg występowania tura z wyodrębnieniem jego trzech podgatunków.
Opracował: Christophe Cagé, 2007.
Wymieranie
Wymieranie turów w Europie następowało stopniowo, z zachodu na wschód. Do V w.n.e. tury wyginęły na terenie Półwyspu Iberyjskiego, Apenińskiego, Bałkańskiego i Azji Mniejszej. W X w. zniknęły zupełnie z terenów Francji, a na przełomie XI i XII w. z terenów Anglii i Niemiec (poza ostatnią ostoją turów w Lesie Neuburskim w Bawarii – ostatni okaz padł tam w 1470 roku).
W XV w. żyły już jedynie w Polsce. Ponadto powszechnie uważa się, że spotykano je w tym czasie już tylko na Mazowszu, gdzie uważane były za zwierzęta rzadkie. Zajmowały tereny ówczesnej puszczy sochaczewskiej, na którą składały się Puszcze: Bolemowska (ok. 6 tys. ha), Jaktorowska (ok. 6 tys. ha) i Wiskicka (ok. 13,6 tys. ha)[2]. Z tej ostatniej, największej, wyodrębniły się w późniejszym czasie puszcze: Korabiowska i Miedniewicka. Najdłużej, do początków XVII w., zwierzęta te utrzymały się w Puszczy Jaktorowskiej, na powierzchni około 60 km2.
Przyczyny wyginięcia
Na wyginięcie turów złożyło się kilka przyczyn. Jedną z nich było zawężanie ich naturalnych siedlisk wystepowania. Tury, jako zwierzęta leśne, ciepłolubne, o ogromnej masie, potrzebowały do życia rozległych puszcz. Szybki rozwój osadnictwa i rolnictwa skutkował intensywnym wycinaniem lasów. Powodowało to płoszenie zwierząt i trudności w zdobyciu pokarmu.
Zwierzęta te były ponadto licznie zabijane, co uznawane było za dowód męstwa, siły i odwagi, przynosiło w opinii publicznej sławę i podziw. Już w czasach starożytnych tury sprowadzano z Galii i Germanii, a następnie wykorzystywano do krwawych walk niewolników i gladiatorów na arenach Imperium Rzymskiego. Stały się zwierzyną łowną egipskich faraonów i królów Asyrii. Były też cennym i ekscytującym obiektem królewskich i szlacheckich polowań, ale i kłusownictwa, odkąd przywilej polowania na nie pozostał jedynie w rękach monarchy i książąt. Na temat polowań na tury w Polsce pisze niejednokrotnie Henryk Sienkiewicz w powieści “Krzyżacy”. Jan Długosz w „Kronice Polski“ wspomina o polowaniu Władysława Jagiełły na tury na Mazowszu, w lasach Wiskickich.
Tury stanowiły dla ludzi źródło pożywienia. Mięso turów, poza zwyczajowym serwowaniem na stołach królewskich, stanowiło cenny i obfity zapas prowiantowy przed długimi wyprawami wojennymi. Za panowania Władysława Jagiełły mięso z upolowanych turów, żubrów, łosi i innej grubej zwierzyny solono, pakowano do beczek i spławiano rzekami, w kierunku planowanych pól bitew. Ostatnie wielkie polowanie odbyło się 14 lutego 1410 roku w celu zaopatrzenia armii polsko-litewskiej przed bitwą pod Grunwaldem.
Poza mięsem, z turów pozyskiwano trofea myśliwskie. Najbardziej pożądane były imponujące rogi, z których wyrabiane były bogato zdobione puchary[3] i instrumenty muzyczne[4]. Rogi tura wypełnione woskiem wykorzystywano również do produkcji lamp górniczych przez wielickich gwarków. Nie gardzono też skórą (często wieszaną chociażby w izbach rycerskich lub przerabianą na odzież) czy grzywą z łba zwierzęcia, która miała podobno moc talizmanu – kobietom przynosiła łatwość porodów i zapobiegała poronieniom. Tę samą właściwość przypisywano pasom ze skóry tura skrzętnie noszonym przez ciężarne.
Kolejnymi czynnikami osłabiającymi populację turów stały się srogie zimy (zwierzęta kiepsko znosiły długotrwałe mrozy) oraz choroby zakaźne zawleczone z hodowli bydła i trzody chlewnej. Konie i krowy pasły się często na „turzych“ łąkach, a świnie wypuszczane były do lasów, gdzie jadły m.in. żołędzie. W lustracjach województwa rawskiego z 1602 r. czytamy: „…było więcej (turów), lecz powietrzem zarażeni od inszego bydła, niemało ich pozdychało“.
Zawleczone choroby miały w szczególności negatywny wpływ na mało liczne, izolowane, niezróżnicowane genetycznie stado jaktorowskich turów. Do utrzymania dobrej kondycji każdych zwierząt potrzebna jest częsta wymiana materiału genetycznego z rozległej puli genowej. W przeciwnym razie populacja ulega degradacji; osobniki są mało odporne i pojawiają się m.in. wady wrodzone.
Polowania w Polsce
W średniowieczu prawa i przywileje przysługujące wyłącznie panującemu zwane były regaliami (łac. regale). Dotyczyły wielu dziedzin gospodarki, takich jak np. rybołóstwo, górnictwo czy bartnictwo. Jedynie władcy korzystali z transportu rzecznego i pobierali opłaty targowe. Jednym z ważniejszych przywilejów o znaczeniu prestiżowym były regale łowieckie. Zakładały wyłączność monarchy i książąt do „polowania wielkiego“ (na grubą zwierzynę, np. tury, niedźwiedzie, łosie, jelenie czy dziki), a nieraz także do lasów znajdujących się w obszarze jego władania. Uboższej ludności pozostawało jedynie prawo do „polowania małego“ (np. na lisy, zające, kuny czy ptaki). Nieprzestrzeganie prawa przez ludność – np. zabicie tura – wiązało się ze znacznymi karami, w tym z karą śmierci.
Znanym miłośnikiem polowań był Władysław Jagiełło. Dysponował wtedy chociażby puszczą Białowieską. Chętnie przyjeżdzał jednak na polowania do puszczy Sochaczewskiej, zwanej też Wiskicką, którą dysponował z kolei książę Siemowit IV[5]. Częste odwiedziny Jagiełły spowodowane były także względami rodzinnymi – przebywała tu jego siostra Aleksandra Olgierdówna, żona Siemowita IV, wraz z dziećmi. Pierwsza wizyta króla Władysława w Wiskitkach miała miejsce w 1410 roku, gdy wracał spod Grunwaldu, o czym pisze Jan Długosz:
„(…) król polski Władysław wyjechawszy z Brześcia, przez Przedecz, Łęczycę i Łowicz przybył do Wiskitek, a tam z wielką serdecznością i honorami przyjął go i potraktował książę Siemowit i jego małżonka, rodzona siostra króla, Aleksandra i ich pięciu synów: Siemowit, Władysław, Aleksander, Trojden i Kazimierz. A po czterech dniach, w czasie których zajmował się polowaniem, wyjechawszy z Wiskitek przybył przez Osuchów, Badków i Stromiec do Jedlnej i spędził tam święta Bożego Narodzenia“.
Kronikarz wspomina również, że po zawarciu pokoju z krzyżakami w 1422 roku, Jagiełło
„po złożeniu Bogu dziękczynienia i spełnienia ślubów uroczystych w Poznaniu, przez Pyzdry i Szadek udawszy się na Mazowsze, w Wiskitkach oddawał się łowom na woły leśne, które po polsku turami zowią". Felicjan Kozłowski dodaje, iż król w tym czasie „znowu odwiedził swoją siostrę Aleksandrę w Płocku“.
Po śmierci męża, w 1426 roku, Aleksandra przeniosła się do ziemi rawskiej. W 1433 roku Władysław Jagiełło przebywając (w odwiedzinach u siostry) w Rawie Mazowieckiej także polował pod Wiskitkami. Zatem za czasów króla Władysława polowania na tury odbyły się jedynie 3 razy.
Dziad Jagiełły – wielki książę litewski Giedymin – również słynął z zamiłowania do łowiectwa. W 1320 roku zabił podobno własnoręcznie wielkiego tura na górze Świętoroha, niedaleko Wilna.
W 1471 r. polował na nie również najmłodszy syn Władysława, Kazimierz Jagiellończyk. Od lat 60. XVI w. zupełnie zaprzestano polowań na tury, próbując tym samym ratować ginący już gatunek.
Rogi czy skóry ze wszystkich padłych turów przekazywane były ich właścicielowi, czyli panującemu władcy. Upolowane tury były również wysyłane w podarunkach największym osobistościom, łącznie z papieżem. Król Zygmunt I Stary podarował mięso tura Karolowi V Habsburgowi, Królowa Bona z kolei przesłała cesarzowej dwa pasy ze skóry tura. Władysław Jagiełło podarował tura na sobór w Konstancji dla papieża. Zygmunt August podarował tura Zygmuntowi Herbersteinowi.
Polowania na tury należały do elitarnych rozrywek, z którymi związane były wielkie przygotowania (dobór strojów, broni i doświadczonych łowczych), obyczaje i ceremoniały, chętnie opisywane w średniowiecznej literaturze.
Ochrona turów
Mazowieckie lasy stały się ostatnią ostoją turów na świecie. Powodem tego były przede wszystkim korzystne warunki przyrodnicze (zachowane rozległe pierwotne puszcze, z licznymi bagnami, polanami, podmokłymi śródleśnymi łąkami oraz rzekami), jak i dobrze na tamtejsze czasy rozwinięta prawna i praktyczna ochrona gatunku (jedna z pierwszych na świecie świadomych prób ochrony czynnej gatunku zagrożonego wyginięciem!). Puszczę Jaktorowską chroniły specjalne traktaty książąt mazowieckich, a po włączeniu tych ziem do Polski, akty prawne królów polskich.
Rzadkość występowania turów potwierdza Gulio Ruggieri (Nuncjusz Apostolski) w sprawozdaniu ze stanu Królestwa Polskiego złożonemu papieżowi Piusowi V w roku pańskim 1568: "Ale nie wypada mi przemilczeć o innym rodzaju żubrów, czyli turów różniących się od pierwszych, które mogą się zwać właściwie „dzikimi wołami”; te zaś są całkowicie podobne do gospodarskich wołów, z tą tylko różnicą, że bywają czarnej maści, bardzo rosłe, okrutne i nieposkromione. Widać je tylko w jednym mazowieckim lesie, gdzie przechowuje się ich kilka setek razem, a okoliczne wsie z rozkazu królewskiego mają o nich pilność. Zdaniem powszechnym, w tym tylko lesie żyć mogą, a wywiedzione stamtąd zdychają co rychłe".
Już od XIII w. na ziemiach polskich podejmowano działania związane z ochroną tura. Początkowo były one spowodowane chęcią zastrzeżenia polowań jedynie dla książąt i królów (pod groźbą znacznych kar, w tym kary śmierci) oraz posiadania wyjątkowego zwierzęcia będącego dumą narodową. Jak pisał Zygmunt III: „(…) to należy ad famam Regni, to znaczy – do sławy Królestwa“. Z czasem, aby gatunek przetrwał, ochrona stała się bezwzględną koniecznością. W 1288 roku w kodeksie dyplomatycznym książę Bolesław II płocki nadaje rycerzowi Pauleczowi wsie Karwowo i Nosarzewo z możliwością polowań na wszelkie zwierzęta poza turami. W 1359 r. książę mazowiecki Ziemowit zakazuje polowań na tury księżnej Wyszogrodu. W 1451 r. Władysław I przekazuje w dożywocie swojej żonie Annie Ziemię Sochaczewską z zastrzeżeniem, iż możliwość polowań na tury przypada jedynie jemu i jego męskim potomkom.
W XVI w., ze względu na krytyczny stan liczebności turów, ustanowiono swoistą służbę łowiecką, która miała m.in. za obowiązek: „(...) turów doglądać, siana z Jaktorowa od poddanych odbierać, a tym sianem w zimie tury opatrywać, liczbę turów znać i panu staroście [sochaczewskiemu] co kwartał oznajmiać (...)”. Poza dokarmianiem, zliczaniem zwierzyny, ochroną przed kłusownikami oraz zdawaniem raportów, „łowcy“ zaganiali z pomocą psów do pilnowanego stada oddalające się osobniki, a osierocone lub porzucone przez samice turzątka oddawano pod opiekę hodowlanym krowom.
Z lustracji z 1562 roku wynika, że działania ochronne nie były wystarczające, ze względu na prowadzoną ówcześnie intensywną gospodarkę rolną i leśną: „…puszczę bardzo napsowano, gajowniki biją, zwierz nie może mieć pokoju, stada krów i koni wypasają trawy, i dlatego, mówią łowcy, tury mało się mnożą“. W 1566 roku czytamy: „Około turów dali sprawę rewizorowie, że potrzebują lepszego chowania i opatrzenia na zimę, żeby nie dojeżdzali do ich stanowisk po drwa“.
Szesnastu łowców z rodzinami osadzonych zostało we wsi Kozłowice. W zamian za zajmowanie się turami, otrzymali od władcy ziemię pod uprawę, zwolnienie od płacenia podatków oraz odszkodowania za straty wyrządzone przez tury. Analogiczne przywileje królewskie uzyskali również chłopi ze wsi Jaktorów, którzy za obowiązek mieli: „łąki, których tam jest wiele, sprzątać dla turów, turom wozić siano do puszczy, kiedy im łowcy rozkażą“. Koszona z łąk trawa przechowywana była w specjalnie zbudowanych szopach. Nadzór nad pracą „łowców“ i chłopów jaktorowskich powierzono staroście sochaczewskiemu – Stanisławowi Radziejowskiemu - który przeprowadzał okresowe lustracje[6]. W zarządzeniu króla Zygmunta III Wazy z 1597 roku czytamy: (...) Skazujemy i znajdujemy, aby poddani wsi pomienionej, gdzie turowie bywają i pastwiska swoje albo stanowiska mają, bydła swego nie ganiali i trawy na pożytek swój nie kosili, gdyż ta wieś nie tak dalece dla dobytków ich, jako dla turów i takiego zwierza wczasów jest posadzona i wolnościami opatrzona. Starosta ma tego przestrzegać, aby puszcza nasza, gdzie tur przebywa, od poddanych przyrzeczonych pustoszona nie była; żeby turowie, zwierz nasz, mieli swe dawne stanowiska (...)“.
Według danych z prowadzonych wtedy inwentaryzacji, w 1557 roku liczbę turów szacowano na około 50 osobników[7], w 1564 roku na 38 osobników, a w 1599 roku na 24 osobniki. Po trzech latach nastąpił drastyczny spadek liczebności stada, pozostawiając przy życiu jedynie 4 tury (1 krowę i 3 byki). Ostatniego byka tura zabito w 1620 roku. W 1627 roku, w pobliżu miejscowości Jaktorów, padła ze starości (w wieku 30 lat) ostatnia żyjąca w Polsce - i zarazem na świecie - samica tura. Fakt ten upamiętnia pomnik postawiony w 1972 roku we wsi Jaktorów (woj. mazowieckie, pow. grodziski). Ma formę głazu narzutowego (o wadze 17 ton i obwodzie 850 cm) z zarysem głowy tura oraz polskim napisem: „TUR - Bos primigenius Bojanus, przodek bydła domowego, przeżył na terenie rezerwatu Puszczy Jaktorowskiej do roku 1627“.
Pomnik ostatniego tura w Jaktorowie. Fot. K. Nowak.
Wygląd
Wygląd tura odtworzony został na podstawie dawnej dokumentacji, zapisków, rysunków, figurek oraz w oparciu o istniejące stanowiska kopalne z zachowanymi szkieletami zwierząt. Posturą przypominał przedstawicieli dużych ras bydła domowego. Cechował go dymorfizm płciowy – samce były znacznie większe i potężniejsze od samic, posiadały też lepiej rozwinięte rogi. Długość ciała tura dochodziła do 3,2 m, wysokość w kłębie samic 1,65 m, a samców 1,90 m (osobniki żyjące na północy Europy były większe od tych występujących na południu). Ważył średnio 600-800 kg, choć zdarzały się okazy osiągające ponad tonę. Odznaczał się stosunkowo długimi nogami ułatwiającymi chodzenie po podmokłych terenach oraz umięśnioną, masywną sylwetką, w szczególności w przedniej części ciała. Rogi, jasno ubarwione, osiągały długość do 80 cm, średnicę do 20 cm i wagę do 14 kg. Odchodziły na boki i skierowane były w górę, ku przodowi i do środka[8]. Posiadały ostro zakończone, czarne końce. Sierść tura była gładka i lśniąca, z umaszczeniem brunatnoczarnym, z jasną pręgą biegnącą wzdłuż grzbietu oraz jasnym pyskiem i podbrzuszem. Cielęta i samice posiadały nieco jaśniejsze ubarwienie, niekiedy rude. Na głowie pomiędzy rogami znajdowała się kępa długiego, rudawego włosia, tzw. „turzy hyb“, „turzy czub“ lub „turzywicher“.
Siedliska występowania
Tur zamieszkiwał tereny leśne i łąkowe. W Polsce jego typowym siedliskiem stały się lasy liściaste i mieszane, tereny leśno-stepowe oraz leśno-łąkowe. W lustracjach województwa rawskiego z 1564 roku czytamy: "Jest przy tej wsi puszcza wielka, kędy turowie mieszkają często, która się sięga do puszczy Jaktorowskiej. Jest w tej puszczy dzrewno rozliczne i wielkie do budowania, do barci godne; jest sośnina wielka, dębina barzo wielka, jesienina, grabina, klenina, brześcina, olszyna, brzezina i insze drewno pospolite".
Tur wybierał obszary bardziej wilgotne, m.in. podmokłe łąki, olsy i bagna, żubr zaś – bardziej suche. Dzięki temu te dwa gatunki mogły występować „obok“ siebie, wzajemnie się akceptując. Tur, z racji swej dużej masy potrzebował dużej przestrzeni do życia. Niekiedy odwiedzał nawet pola uprawne, gdzie wyrządzał spore szkody; niszczył i zjadał zboże oraz stogi siana. Naukowcy szacują, że średnie zagęszczenie tura wynosiło około 5 osobników na 100 ha lasu.
Pożywienie i usposobienie
Tur należał, podobnie jak krowy, do typowych przeżuwaczy. Latem żywił się przede wszystkim trawami (m.in. turówką, potocznie znaną jako trawa żubrówka), turzycami, liśćmi i roślinnością zielną. Potrafił też zanurzać łeb w celu pozyskania roślinności wodnej. Jesienią chętnie jadł żołędzie. Zimą posilał się pędami oraz korą drzew i krzewów, wygrzebywał spod śniegu różne składniki ściółki. Od czasu jego nagłego spadku liczebności w Polsce był również dokarmiany sianem przez człowieka.
W upalne dni tur chował się w głębi puszczy, dopiero wieczorami i wczesnym rankiem wychodził na popas na polany i łąki. Żył w niewielkich, kilku-kilkunastoosobowych stadach, przewodzonych przez samicę (krowa alfa). Młode samce trzymały się przeważnie na uboczu, stare natomiast były samotnikami. Zimą, wrażliwe na mrozy turze stada powiększały się i spędzały noce w miejscach osłoniętych od wiatrów (głównie w lasach). Stado łączyło się wyraźnie z samcami na czas rui (sierpień-wrzesień), kiedy to dochodziło pomiędzy bykami do przeganiania się oraz ostrych, nieraz kończących się śmiercią walk. Ciąża u samic trwała około 9 miesięcy, a młode (przeważnie po 1 cielaku) wydawane były na świat każdego roku w maju-czerwcu. Krowy odłączały się od stada na czas porodu w poszukiwaniu bezpiecznego, spokojnego miejsca i powracały do niego z młodymi po około 20 dniach. Porzucone lub osierocone cielaki były zabierane przez łowców do gospodarstw, gdzie oddawano je pod opiekę domowym krowom. Niestety, młode przeważnie nie przeżywały w niewoli. Średnia długość życia tura wynosiła 15-20 lat, choć ostatnia żyjąca samica nadzorowana przez królewską służbę leśną dożyła 30 lat.
Tury cechowały się wyjątkowo agresywnym usposobieniem oraz ogromną siłą (potrafiły wyrwać drzewo z korzeniami). W zapiskach z XVI w. przyrodnik Antoni Schneeberger tak opisuje spotkania ludzi z turami: „Człowieka tur się nie boi, ani przed nim nie ucieka. Gdy ktoś pobudzi go krzykiem lub rzuceniem jakiegoś przedmiotu, staje na miejscu jak wryty, otwiera pysk i wydaje przeciągły głos, jakby się z człowieka naśmiewał… Jeśli tur pasie się lub stoi na drodze, należy go obejść lub jadąc wozem, wyminąć go, sam bowiem z drogi rzadko ustępuje. Tury ranione szaleją i są bardzo niebezpieczne ...”.
W „Najstarszym opisie Mazowsza Jędrzeja Święcickiego“ z 1634 roku czytamy: „Odznaczają się zaś tak wielką siłą, że z łatwością obalają na ziemię jeźdźca podniesionego na rogach“.
W przypadku ataku tura na człowieka, niektórzy pisarze zalecali „padanie plackiem na ziemię“. W ten sposób zwierzę traciło nas podobno ze swego pola widzenia i zaprzestawało walki.
Wrogowie
W czasach zlodowacenia, tury stawały się często ofiarami tygrysów szablastozębnych, lwów i niedźwiedzi jaskiniowych, które były w stanie powalić nawet dorosłego, potężnego byka.
W czasach historycznych tury nie miały wielu naturalnych wrogów. Na Bałkanach, Bliskim Wschodzi i Afryce jedynym zagrożeniem mogły być lwy. W Europie wilki i niedźwiedzie zagrażały jedynie młodym lub chorym osobnikom. Jędrzej Święcicki, który przebywał wielokrotnie na Mazowszu, pisze: „(…) Nieraz można było zauważyć, że jeden samiec tur odnosił zupełne zwycięstwo nad kilkoma wilkami, które wpierw powalił i stratował“.
Materiał kostny
Szczątki tura należą do znalezisk bardzo rzadkich, a odkryty materiał wykopaliskowy jest często niepełny. Niektóre muzea posiadają w zbiorach zrekonstruowane w całości szkielety zwierzęcia. Możemy je oglądać m.in.: w Niemczech (w Berlinie, Brunszwiku, Frankfurcie nad Menem, Jenie, Düsseldorfie, Erfurcie), Danii (w Kopenhadze), Szwecji (w Sztokholmie, Lund), Anglii (Cambridge) czy Belgii (Bruksela). Prawie cały szkielet tura i turzycy znajduje się też na Ukrainie w Kijowie.
Na terenie naszego kraju nie mamy kompletnego szkieletu tura. Zachowało się natomiast kilka prawie kompletnych czaszek. Możemy je oglądać chociażby w: Muzeum Leśnictwa w Gołuchowie (dobrze zachowana czaszka wraz z możdżeniami i pochwami rogowymi), Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Wrocławskiego (czaszka z możdżeniami), Muzeum Prus Zachodnich w Kwidzynie (czaszka z możdżeniami i żuchwa), Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Łódzkiego, Muzeum Wiedzy o Środowisku w Poznaniu, Muzeum Minerałów i Skamieniałości w Świętej Katarzynie. Szczątki tura zobaczymy również między innymi w: Muzeum Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii w Warszawie, Muzeum Ziemi w Warszawie, Muzeum Historii Kielc, Muzeum Narodowym w Kielcach, Muzeum Przyrody Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt w Krakowie, Muzeum Regionalnym w Wolinie, Muzeum Geologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, Muzeum Północno-Mazowieckim w Łomży, Muzeum Przyrodniczym Świętokrzyskiego Parku Narodowego na Świętym Krzyżu.
Szczątki tura odnajdywane są często przypadkowo w korytach rzek przy okazji niskich stanów wody lub w trakcie prac melioracyjnych. W taki sposób wydobyto je między innymi z Narwi, Pilicy, Łupii, Warty, Obrzycy, Bugu czy Widawki. Zdarzały się również przypadki znalezienia fragmentów kości tura w Bałtyku, jeziorach, torfowiskach czy łąkach. Przykładem takiego znaleziska jest chociażby wydobyta z jeziora Sitno (powiat lipnowski) czaszka tura wraz z żuchwą, zębami i kilkoma kośćmi. Znalezisko przekazane zostało przez Waldemara Heyma do Muzeum Prus Zachodnich w Kwidzynie w 1943 roku.
W 1996 roku w Balcerowie (pod Skierniewicami) wykopano szczątki tura przy okazji prac melioracyjnych nad rzeką Łupią. Na znalezisko składały się czaszka zwierzęcia z możdżeniami wraz z 17 kośćmi (łopatką, kręgami, żebrami, kością krzyżową, biodrową, śródstopia i częścią miednicy) i 4 zębami. Szczątki te zostały podarowane przez Tadeusza Wójcika ówczesnej Dyrekcji Bolimowskiego Parku Krajobrazowego w Skierniewicach (dzisiejszy Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego - Oddział Bolimowskiego Parku Krajobrazowego). Specjaliści z Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk w Warszawie stwierdzili, że znaleziony szkielet należał do samca tura w wieku 17-18 lat, który prawdopodobnie ok. 10 tysięcy lat temu utopił się w bagnach. Miał około 2 metrów wysokości w kłębie, a rozstaw rogów powyżej 70 cm.
Czaszka tura w posiadaniu Oddziału Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Fot. K. Pira.
Na początku 2020 roku w Muzeum Historycznym Skierniewic wykonano replikę czaszki tura, na podstawie tej znajdującej się w siedzibie Oddziału Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Do złudzenia przypomina oryginał.
Dużo więcej informacji i ciekawostek o turze można przeczytać w broszurze "Tury - mieszkańcy pradawnych puszcz" wydanej przez Oddział Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.
[1] Isnieją trudności w dokładnym określeniu północnego i południowego zasięgu występowania tura w części azjatyckiej ze względu na małą ilość zachowanych szczątków kostnych, ale też niejednoznacznego ich pochodzenia.
[2] Pozostałością po dawnych puszczach mazowieckich jest już tylko Bolimowski Park Krajobrazowy.
[3] Rogi były synonimem obfitości, oznaką męstwa i siły. Pito z nich często wino na ucztach i biesiadach. Z uwagi na symbolikę stały się także częścią herbów szlacheckich i rodowych czy zdobieniem hełmów wojowników germańskich.
[4] Rogi zwierząt pustorogich (takich jak bawoły, barany czy tury) były w przeszłości często wykorzystywane jako instrumenty sygnałowe w celach wojennych, myśliwskich i pasterskich. Służyły porozumiewaniu się i nawoływaniu na dalekie odległości. Specjalistami w grze na rogach byli trębacze. Z czasem rogi zwierzęce zastępowane były rogami drewnianymi oraz metalowymi.
[5] We wsi Wiskitki, na skraju Puszczy Wiskickiej, znajdował się dwór myśliwski, gdzie książęta mazowieccy linii płockiej chętnie przebywali.
[6] Od 1562 roku w całej Rzeczypospolitej istniał zwyczaj przeprowadzania co 5 lat lustracji majątku królewskiego w celu wyznaczenia dzierżawcom majątków kwarty (podatku) na utrzymanie wojska.
[7] W roku tym wiele turów padło po surowej zimie.
[8] Na podstawie analizy zachowanych czaszek z możdżeniami i rogami można stwierdzić, iż kształt rogów tura na rysunkach czy obrazach przeważnie różnił się od rzeczywistego. Artyści często przedstawiali rogi tura z ostrzami zawiniętymi na zewnątrz. Tymczasem rogi zwrócone były do wewnątrz, jak w przypadku współczesnej krowy.
- Kinga Nowak
Z uwagi na zbliżający się Nowy Rok, warto przypomnieć o tym, że nasze huczne zabawy Sylwestrowe i puszczanie fajerwerków nie sprzyjają zwierzętom! O ile właścicielom domowych psów czy kotów nie trzeba tłumaczyć jak reagują ich pupile na głośne wystrzały, to nadal duża część społeczeństwa zdaje się nie rozumieć i nie przejmować losem czworonogich istot.
- Kinga Nowak
O ogrodach… „najczystszej radości” – na świecie i w Nieborowie.
Idea ogrodu jest stara jak świat, a nawet jeszcze starsza, gdyż Pierwszym Ogrodnikiem był Wszechmogący. Mówi o tym Księga Genesis (2,8-14)
„A zasadził był Jahwe ogród w edenie”.
„Eden” – sumeryjskie słowo oznaczające „dolinę” jako taką oraz pewną dolinę konkretną, istniejącą rzeczywiście nad rzeką Tygrys, bardzo piękną i urodzajną. Tam miał się znajdować biblijny raj.
O ogrodzie wspomina również Koran, obiecując wiernym „ogrody rajskie zraszane potokami”.
Francis Bacon (1561 – 1626), jeden z najwybitniejszych przedstawicieli filozofii epoki odrodzenia i baroku, angielski eseista, poeta, polityk i prawnik, jeden z twórców nowożytnej koncepcji nauki, w swych Esejach pisze:
„Bóg Wszechmogący naprzód założył ogród. I jest on w rzeczy samej najczystszą z ludzkich radości”.
Ogród zatem to dzieło Boga ku radości człowieka. A ów ogród – sumeryjski „eden” to raj. Słowo „eden” ewoluowało i poprzez hebrajski „gan eden” – „ogród rozkoszy” prawdopodobnie stało się przyczyną słów: Garten (niem.), garden (ang.), jardin (franc.), jardin (hiszp.), giardino (wł.)… Nasze słowiańskie słowa „ogród”, ogorod, zahrada (czesk. i słow.)…. Nie brzmią już tak rajsko, i oznaczają po prostu miejsce ogrodzone, wydzielone, chronione.
Przez wieki, a wręcz tysiąclecia kultywowano boską ideę ogrodu. Pierwszą światowej sławy ogrodniczką miała być babilońska królowa Semiramis, a przypisywane jej wiszące ogrody Babilonu zostały zaliczone do siedmiu cudów świata, na równi z piramidami, świątyniami i posągami bogów. (Prawdopodobnie słynne „wiszące ogrody” powstały później, ok. 500 lat p.n.e., jako dzieło króla Nabuchodonozora II ku uciesze jego ukochanej małżonki Amytis – perskiej księżniczki, tęskniącej za przepychem swej ojczyzny. I nie były ogrodami wiszącymi, ale raczej piętrowymi, wznoszącymi się kaskadowo wokół wewnętrznego dziedzińca pałacu, gdzie na ścianach uczyniono półki i nisze umożliwiające sadzenie roślin. Podobno od samych ogrodów ciekawszy był skomplikowany system ich irygacji.)
Innym znakomitym ogrodnikiem starożytności był niejaki Lucius Licinius Lucullus – (117 – 56 p.n.e.) polityk, wódz, a przy tym największy rozpustnik kulinarny swoich czasów. Lucullus bowiem kochał jeść ! - pięknie jeść, w pięknym towarzystwie, i pięknych okolicznościach przyrody. Jako fortunny i zmyślny wóz dorobił się na wojnach „na wschodzie” olbrzymiego majątku. Porzucił politykę i karierę wojskową, nabył rozliczne posiadłości w Italii. Urządził je z przepychem, zakładając bajkowe, egzotyczne ogrody i aranżując w nich ekspozycje antyków (antyków wtedy !) pościąganych „ze wschodu” – wszystko po to, aby mieć dobry entourage do swych, słynnych już wówczas, uczt. Najpiękniejszą rezydencją, z najpiękniejszym ogrodem było ponoć Castellum Luccullanum, położone na terenie dzisiejszego Neapolu, z widokiem na zatokę, w którym kazał zasadzić wiele wschodnich roślin, wśród których przechadzały się pawie, bażanty i kolorowy drób z Kolchidy. Podobno Europa zawdzięcza Lukullusowi uprawę sprowadzonych z Azji czereśni.
Lucullus nie był filozofem, nie znał się na botanice i naturze jako takiej, znał się (i to jak !) na jedzeniu i przyjmowaniu gości. Ogrodnikiem stał się niejako mimo woli.
Historia i literatura wymienia wielu ogrodników mimo woli, dla których posiadanie wykwintnego ogrodu nie wynikało z potrzeb filozoficzno-poznawczych, ani nawet kulinarnych, ale raczej z potrzeb folgowania własnej próżności czy zaspokojenia potrzeb estetycznych. Polski pisarz Antoni Ładyński w „Upadku Chersonezu” (Warszawa, 1989r.) wspomina o niejakim Leontiosie Akritasie, strategu themy eufrackiej, urodziwym i dumnym wodzu - awanturniku, strażniku pogranicza Imperium. Ponoć porwał on piękną księżniczkę i założył dla niej w Cezarei wspaniały pałac z przepysznymi ogrodami i sadzawkami, pawiami na łąkach i perskimi wonnymi różami.
Inny pisarz, Anglik Peter Mayle w swym słowniku „Prowansja od A do Z” (Prószyński i Sp-ka, Warszawa, 2006r.) wymienia słynny Park Botaniczny w Fonscolombe oraz wspaniałe „balkonowe” wiszące ogrody prowansalskie „à la française”, założone w XVI w. wokół zamku Ansuis, składające się z „Jardin de Paradis” (słynne uprawy doniczkowe w oranżerii) i z „Jardin de fraîcheur”, zwany „Jardin de Peiresc” (od Nicolas’a-Claude’a de Peiresc, humanisty i botanika, uważanego za twórcę ogrodu) pełnego sadzawek, cyprysowych alei, strzyżonych arabesek z bukszpanu, „linii” lawendowych i kwater kwiatowych.
OGRÓD FRANCUSKI
Jednym z najsłynniejszych ogrodników mimo woli był król Francji Ludwik XIV. Nie wykonywał jednak żadnych prac ogrodniczych, wyraził jedynie wolę… Spełnić ją miał jeden z najznamienitszych ogrodników-architektów epoki - niejaki André Lenôtre – jak się okaże: twórca ogrodu barokowego. Około 1640 roku (w Polsce panował wówczas król Władysław IV) został mianowany naczelnym architektem królewskim i otrzymał rozkaz utworzenia ogrodu przy pałacu wersalskim. To, co nazywamy dziś ogrodem barokowym w stylu francuskim zawdzięczamy jednakowoż nie jemu, ale jego mocodawcy, królowi Ludwikowi, gdyż to osobowość króla zaważyła dobitnie na kształcie tego założenia.
Król Ludwik XIV był bowiem osobą szczególną. Jeden z najdłużej panujących monarchów w historii świata – 72 lata na tronie ! (Nasz najdłużej panujący król – Władysław Jagiełło – 48 lat, jego syn Kazimierz Jagiellończyk – 45 lat). Doprowadził Francję do niebywałego rozkwitu i uczynił z niej pierwszą potęgę w Europie, i chyba na świecie… Jednakowoż jego awanturnicza polityka, niefortunne liczne wojny, ekspansja kolonialna, pompatyczne budowle i samowładztwo doprowadziły w końcu do głębokiego kryzysu gospodarczego i klęski głodu. Był władcą absolutnym nieuznającym żadnych praw, poza boskim prawem do rządzenia, nieliczącym się z niczym i nikim despotą o chorobliwej ambicji i równie chorobliwej manii wielkości. O tym, że z królem żartów nie ma mógł się przekonać każdy, gdyż Ludwik XIV bardzo często przypominał o swojej wielkości. Niejaki Monsieur de Niozelles kiedyś zagapił się i w obecności króla nie zdjął kapelusza ! Dostał za to 6 lat odsiadki w izolatce w więzieniu na wyspie If koło Marsylii, gdzie musiał opłacać nie tylko swoje utrzymanie, ale również strażników, którzy go pilnowali. Kaprys króla mógł każdego, i w każdej chwili „odsunąć od dworu”, a to oznaczało nie tylko „śmierć publiczną”, ale często także konfiskatę majątku, nędzę i poniewierkę.
Zachowanie króla wynikało z jego słabości – był niskiego wzrostu, wstydził się tego i usiłował to za wszelką cenę ukryć. Dziś może nam się to wydać banalne i groteskowe, ale to właśnie było praprzyczyną, głównym motywem i treścią długiego królewskiego panowania. Ludwik XIV nieustannie usiłował za wszelką cenę „podwyższyć” się. Chodził w butach na wysokich koturnach, nosił wysokie, nadymane peruki, wielkie kapelusze ze strusimi piórami, używał wysokiej laski (choć nie miał takiej potrzeby) ze złotą gałką, na której wspierał się podczas rozmowy, przyjmował audiencje na schodach, stojąc o parę stopni wyżej od swych rozmówców, jeśli to było tylko możliwe stawał tak, ażeby słońce było za jego plecami… Sam nazwał siebie „królem - słońce” – le roi soleil i uczynił ze swej osoby przysłowiowy „pępek świata”. Uważał się za najwspanialszego, najpiękniejszego, najmądrzejszego i najpotężniejszego władcę. Uważał, iż jego dwór musi przyćmić wszystkie inne dwory. Wyniósł się z zatłoczonego i brudnego Paryża do Wersalu. Tam miała powstać najwspanialsza stolica, która w marzeniach króla miała być stolicą świata. Przebudował pałacyk myśliwski Ludwika XIII w imponujący pałac, który miał być najpiękniejszym pałacem świta. Najwspanialszy pałac najwspanialszego króla musiał mieć najwspanialszy ogród ! Tworząc go, André Lenôtre musiał uwzględnić wszystkie oczekiwania króla, jego manie, obsesje i fanaberie. Załatwił to, posiłkując się geometrią linearną i wydając wojnę naturze.
Król hołdował zasadzie „ut vidi vici”- „co zobaczyłem, zwyciężyłem”, czyli to, co zobaczyłem, to moje. Ogród zatem był olbrzymi, bezkresny - symbolizował wielkość monarchy. Przecinała go wspaniała oś widokowa, wychodząca od podstawy monumentalnych schodów, wznosząca się, ginąca w bezkresie horyzontu, wręcz - sięgająca nieba. To również podkreślało wielkość króla – jego ogród był bezkresny i bez granic. Oś widokowa nie była jednak aleją spacerową, gościom wersalskim nie wolno było po niej przechadzać się, ażeby nie zakłócać królowi widoku, co najwyżej można było przez nią przemykać w poprzek, korzystając z alejek prostopadłych. Oś widokowa była osią symetrii, bowiem ogród barokowy wg André Lenôtre był ogrodem symetrycznym, uporządkowanym, dopracowanym do ostatniego szczegółu. Nic w nim nie było przypadkowe, a wszystko zamierzone. Bez prawa do improwizacji.
Pałac Wersalski – widok od strony ogrodów. Fot. A. Wrzodak | Pałac Wersalski – widok od strony ogrodów. Fot. A. Wrzodak |
Wielka oś widokowa – widok od strony pałacu. Fot. A. Wrzodak | Wielka oś widokowa – widok od strony pałacu. Fot. A. Wrzodak |
Ogród parterowy, fragm. Fot. A. Wrzodak | Ogród parterowy, miniaturowe żywopłociki. Fot. A. Wrzodak |
Ogród parterowy, miniaturowe żywopłociki. Fot. A. Wrzodak | Jedna z bocznych alejek. Fot. A. Wrzodak |
Ogród francuski składa się z dwóch wyraźnie wyodrębnionych części: ogrodu niskiego i wysokiego. W ogrodzie niskim (jardin bas) zwanym też parterowym, albo salonem, położonym bliżej pałacu, wszystkie nasadzenia były niziutkie, tak aby nie deprymować króla. Ogród niski składający się ze strzyżonych trawników, bukszpanowych malutkich żywopłocików ułożonych we wzorki geometryczne i rabat kwiatowych, rysunkiem przypomina dywan. I nie bez przyczyny. W owych czasach Francja sympatyzowała z Turcją, stąd moda na (wschodnie) tureckie stroje, dywany, meble, broń. (Podobno król Ludwik XIV zamierzał nawet wespół z Turcją dokonać rozbioru Europy, tym można by np. tłumaczyć dziwną powściągliwość Francji wobec inwazji tureckiej na Europę i odmowę pomocy obleganemu Wiedniowi w 1683 r.).
Na dalszym planie znajdował się ogród wysoki – jardin haut. Tworzyły go boskiety, strzyżone żywopłoty, gabinety, labirynty, a uzupełniały symetrycznie rozmieszczone rzeźby, kolumny i różne „antyczne akcenty”. Boskiety to symetrycznie rozmieszczone grupy drzew lub wysokich krzewów, przystrzygane i formowane, najczęściej w regularne kształty geometryczne, strzyżone żywopłoty – najczęściej lipowe lub grabowe; dzieliły symetrycznie przestrzeń na mniejsze enklawy – gabinety, wydzielone dzięki żywopłotom, zamknięte ze wszystkich stron przestrzenie (z wąskim wejściem). Były one miejscami schadzek, a także małych ogrodowych przyjęć, dyskretnych kolacyjek (picnic to późniejsza nazwa) czy wręcz teatrum, gdzie arystokraci udzielali się artystycznie, dla siebie samych, a czasem podobno nawet dla służby i okolicznych włościan (!). (Ówczesna arystokracja, a nawet królowie czy następcy tronów, wszechstronnie wykształceni, oddawali się często artystycznym zajęciom, np. Maria Antonina, obdarzona dźwięcznym głosem i umiejętnością pięknego śpiewu, bardzo chętnie dawała popisy, śpiewając znane arie operowe, królowie francuscy oddawali się komponowaniu i grze na instrumentach). Labirynty – gęste misternie pokrętne labirynty z grabu, głogu czy dzikiej róży, wyposażone w ławeczki i stoliki, były ulubionym ustronnym miejscem schadzek, zasadzek w celu obicia kogoś kijami (bez świadków), a także cichych zabójstw (również bez świadków). Utrzymanie labiryntu było bardzo pracochłonne. Oprócz starannego i częstego przystrzygania, podlewania, labirynt wymagał ciągłego grabienia i przydeptywania ślepych ścieżek, ażeby nie różniły się one od ścieżek prowadzących do celu.
Ważnym komponentem ogrodu były fontanny, stawy o regularnych brzegach i rzeczki pięknie wyprostowane.
Ogród wersalski był niedoścignionym wzorcem, powszechnie naśladowanym. Tak oto widzimisię, fanaberia, kompleksy, fobie i kaprysy jednej osoby zawładnęły sztuką ogrodniczą i odcisnęły swoje piętno na polityce i kulturze ówczesnego świata, i w pewnym sensie przetrwały do dziś.
* * *
W NIEBOROWIE…
Ogród nieborowski w swej formie barokowej powstał zapewne wraz z pałacem w latach 1695 – 97, wg projektu osiadłego w Polsce holenderskiego architekta Tylmana z Gameren. Niemal wszystkie elementy wersalskiego pierwowzoru znajdujemy również w ogrodzie nieborowskim, aczkolwiek w zdecydowanie mniejszej skali. Jest ogród niski i ogród wysoki, są boskiety, żywopłoty, gabinety, a nawet labirynty, wprawdzie miniaturowe, ale mieszczące się w konwencji. Płaskie ukształtowanie terenu sprawiło, iż brak tu schodów czy imponujących fontann, dla których wodę można by gromadzić w jakimś wysoko położonym zbiorniku.
Oś widokowa za to jest imponująca: wychodzi ze środkowego okna biblioteki na piętrze, przecina ogród francuski, następnie ogród warzywny, rozległe pole położone za płotem, i ginie w odległej o prawie 2 km ścianie lasu. W przeciwną stronę biegnie przez podwórzec, bramę wjazdową, wzdłuż głównej ulicy we wsi i dociera do wrót kościoła.
Elementem wodnym jest basen, w części południowej symetryczny, w części północnej zagięty w kształcie litery L.
![]() |
![]() |
Pałac Nieborowski od strony ogrodu francuskiego. | Pałac Nieborowski od strony ogrodu francuskiego. |
![]() |
![]() |
Rabaty kwietne, fragm. | Rabaty kwietne, fragm. |
![]() |
![]() |
Strzyżone żywopłoty i boskety, na pierwszym planie sarkofag rzymski. | Główna oś widokowa z „antycznymi akcentami”. |
![]() |
![]() |
Miniaturowe labirynciki z bukszpanu | Miniaturowe labirynciki z bukszpanu |
![]() |
|
XVII-wieczna barokowa stela z marmuru | Scena przedstawiająca porwanie Persefony przez Hadesa |
![]() |
![]() |
Kanał nieborowski, widok od strony pałacu, lewa strona – park w stylu francuskim, prawa – w angielskim. | Kanał nieborowski, widok od strony południowej, lewa strona – park w stylu angielskim. |
TYLMAN z GAMEREN ur. w 1632 r w Utrechcie, syn krawca. Wszechstronnie wykształcony: architekt późnego baroku, inżynier wojskowy, geometra, humanista, bibliofil, malarz, podróżnik. Zwiedził Francję, Włochy, Niemcy, pobierał nauki u najlepszych architektów, studiował w Wenecji i prawdopodobnie w Paryżu.
Do Polski sprowadzony przez Lubomirskich, został nadwornym architektem króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Wraz ze swą wiedzą i pomysłami architektonicznymi przywiózł do Polski imponujący zbiór książek. Prawdopodobnie najlepszy i najwszechstronniejszy architekt w historii Polski ! Jest autorem ok. 150 rozmaitych budowli: początkowo były to konstrukcje wojskowe, później „cywilne” o olbrzymiej rozmaitości: kościoły (10), pałace (19), kaplice, nagrobki, przebudowy i rozbudowy rezydencji. Ożeniony z Polką, zamieszkał w Warszawie przy ul. Piwnej, w Warszawie zmarł i został pochowany w kaplicy w Kościele M.B. Zwycięskiej. W 1685 r. Za zasługi dla Polski sejm nadał mu obywatelstwo, tytuł szlachecki i nazwisko „Gamerski”, które jednak nie przyjęło się.
Miał „szczęśliwą rękę” - większość jego budowli ocalała w pożogach wojennych (Kościół Sakramentek w Warszawie, Kościół Św. Antoniego na Czerniakowie, Pałac Branickich w Białymstoku, Pałac Nieborowski...). Ocalały również jego rękopisy i rysunki; obecnie w bibliotece Politechniki Warszawskiej.
* * *
OGRÓD ANGIELSKI
Przeciwieństwem ogrodu francuskiego jest ogród angielski.
Francja i Anglia rywalizowały „od zawsze” na lądzie i wodzie, w handlu i sztuce, również w sztuce ogrodowej. Pamiętajmy, że ogród był elementem prestiżu, często większym niż pałac, któremu towarzyszył.
Twórcą ogrodu angielskiego był niejaki Lancelot Brown, ur. w 1715r. († Ludwik XIV). Szybko stał się prekursorem nowej mody ogrodowej. Nosił przydomek „Capability”, gdyż podobno jedna krótka przejażdżka konna wzdłuż granic danej posiadłości pozwalała mu błyskawicznie postawić diagnozę i nakreślić projekt jej urządzenia. Capability Brown stwierdził, iż ogród francuski jest sztuczny, niedorzeczny, absurdalny i nudny, a królująca w nim symetria – głupia ! Strzyżone żywopłoty, boskiety, gabinety, labirynty czy rzeźby, kolumny, zwłaszcza antyczne – to wszystko nie występuje w naturze ! Nie powinno zatem również pojawiać się w ogrodzie opartym na walorach Natury. Najwyższy czas zerwać z francuską błazenadą i wrócić do Natury i celtyckich korzeni ! I zaczął kreować ogród naturalny. I wszystko byłoby dobrze, gdyby bardzo szybko nie okazało się, że natura nie satysfakcjonuje twórcy, gdyż jest za mało naturalna. A przez to nieciekawa i nudna. Pagórki są za niskie, dolinki – za płytkie, wąwozy – za mało tajemnicze, rzeki – zbyt proste… Naturę należało więc ulepszyć, żeby była bardziej estetyczna i przekonywująca. Przerabiano zatem wszystko, co się dało. Jedne górki przenoszono, inne równano z ziemią, a jeszcze inne usypywano, jedne wąwozy tworzono, inne pogłębiano, a jeszcze inne zasypywano, przemieszczano tysiące ton ziemi, drążono jaskinie, zakrzywiano rzeki, tworzono na nich kaskady. Drzewa, które nie pasowały do projektu wyrywano, a inne sadzono… Dużym upodobaniem cieszyły się wiązy, buki i jesiony, mające wysoką pozycję w mitologii celtyckiej; zwłaszcza wiązy, uchodzące za drzewa magiczne i święte (m. in. z racji asymetrii liści) cieszyły się wielką popularnością. Park skierniewicki, który został ostatecznie ukształtowany dzięki staraniom Ignacego Krasickiego (XVIII w.) był – wedle wszelkiego prawdopodobieństwa – parkiem wiązowym.
Lancelot Brown i jego uczniowie tak skutecznie, i to w dość krótkim czasie, przerobili nizinę środkowej Anglii, że dziś trudno odróżnić, co jest ich dziełem, a co jest dziełem samej natury.
OGRÓD ANGIELSKI W NIEBOROWIE
W roku 1736 ówcześni właściciele Nieborowa, Łochoccy, poszerzyli ogród zakładając kanał i „dziką promenadę”. W 1775 r. Książę Michał Radziwiłł polecił architektowi Szymonowi Bogumiłowi Zugowi nakreślić kilka projektów stworzenia modnego wówczas parku pejzażowego w stylu angielskim. „Dzika promenada” stała się zwierzyńcem. Projektów Zuga nigdy nie zrealizowano w całości. W roku 1842 architekt Ostrowski przebudował kanał nadając mu naturalistyczny kształt z falistym zarysem linii brzegu i malowniczymi grupami drzew po stronie zachodniej. Wówczas powstały również kanały, mostki, drogi. Po II wojnie światowej przebudowano kanał, skracając jego krótsze ramię. Także zmieniono nieco układ komunikacyjny oraz dosadzono wiele drzew i krzewów.
O ile nieborowski ogród barokowy mieści się w ramach założeń ogrodu francuskiego, o tyle nieborowski ogród angielski ma akcentów właściwych ogrodowi angielskiemu mniej. Przede wszystkim – nie ma wyraźnego zygzaka ! Podstawą ogrodu francuskiego jest oś widokowa, będąca jednocześnie osią symetrii. Lancelot Brown, uznając, iż symetria krępuje twórcę, tworzy układy zamknięte, nudne, „bez niespodzianek”, a przy tym jest zdecydowanie nienaturalna, wylansował ideę zygzaka. Osią ogrodu angielskiego stał się więc zygzak – linia falista, wyznaczona przez rzekę, strumyk, ciąg pagórków, linię drzew… Jeśli gdzieś nie można było oprzeć zygzaka na jakiejś naturalnej linii, linię tę należało stworzyć. Doskonale do tego nadawała się rzeczka, którą można było pozaginać, tworząc sztuczne meandry. Dobre były też sztuczne wąwozy lub równie sztuczne, sielskie pagórki, usypane w jakiś romantyczny i cieszący wzrok powyginany ciąg.
W Nieborowie wyraźnego zygzaka dziś nie ma; niegdyś zapewne był nim kanał nieborowski. Brak również luzu i przestrzeni. Ogród angielski to ogród przestrzenny, ażurowy, oferujący piękne widoki i dalekie perspektywy. Ogród taki możemy zobaczyć w angielskim filmie „Kontrakt rysownika”(„The Draughtsman’s Contract”, 1982, reż. Peter Greenway) : harmonijna przestrzeń, sielskie pagórki, pojedyncze wysokie drzewa, wijąca się rzeczka, gaje pysznej roślinności…
W nieborowskim ogrodzie angielskim tej przestrzeni brak, lub w ciągu dziesięcioleci została zapełniona przez drzewa. Ogród ten zresztą przez długie lata pełnił funkcję zwierzyńca. Hodowano tu sarny, bażanty i prawdopodobnie inną drobną zwierzynę ku myśliwskiej uciesze księcia i jego gości.
Aha.
Ogrody otaczano płotem - przed złodziejami, intruzami i zwierzętami. Ogrodzenie jednak było niemiłe dla oka. W ogrodzie francuskim – kładło jakiś kres założeniu, które miało być bezkresne, w ogrodzie angielskim – było sprzeczne z naturą, i cokolwiek nie licowało z duchem epoki oświecenia. Ogrodzenie należało zatem dobrze ukryć. I tak powstała „aha” –
ukryte ogrodzenie ogrodu, zagłębione w fosie. Konstrukcji tej nie wymyślono specjalnie dla potrzeb ogrodnictwa. Istniała już dawno, jako rodzaj fortyfikacji wojskowej, bardzo skutecznej do powstrzymywania ataków kawalerii. W głębokim rowie umieszczano zaostrzone pale, doskonałe do rozpruwania końskich brzuchów. Dla celów ogrodowych ostre pale zastąpiono płotem - ukryty w fosie strzegł ogrodu i był przy tym niewidoczny.
Słowo „aha” cokolwiek intrygujące zawdzięczamy podobno synowi Ludwika XIV, zwanemu Monsignore’m, który zwiedzając wypielęgnowane ogrody w Meudon pod Paryżem doszedł niefrasobliwie do ich skraju i zobaczył płot w fosie i rozciągające się za nim zwykłe pola. Wówczas z jego arystokratycznej piersi miał wyrwać się okrzyk rozczarowania „aha”… - świat poza ogrodem jest inny, już nie tak piękny i tak dobrze zorganizowany…
Aha okalająca ogrody wersalskie jest potężną murowaną, głęboką fosą o prostopadłych ścianach; król Ludwik XIV bardzo lękał się o swe życie. Aha nieborowska powstała chyba dla fasonu i wierności idei.
Angielskim odpowiednikiem francuskiej ahy jest haha ! Różni się od francuskiej brakiem płotu i innym przekrojem poprzecznym fosy. Francuska aha jest symetrycznym głębokim rowem, angielska – niesymetrycznym: od strony pól skarpa jest łagodna, od strony ogrodu – stroma, bardzo często wręcz obmurowana. Łagodność umożliwiała wstęp zwierzętom wypasającym się na okolicznych łąkach wejście i wygryzienie roślinności zarastającej hahę, stromizna zaś uniemożliwiała im dostanie się do ogrodu, gdzie kusiła je słodka trawka i różne pachnące ziółka, do których za wszelką cenę chciały się dobrać. Podobno słowo „haha” zawdzięczmy reakcji prostego ludu, obserwującego te wysiłki. Podobno kozy i owce próbując swoimi raciczkami pokonać stromiznę hahy i rozpaczliwie wyciągając szyje, ślizgały się i przewracały, ku uciesze ludu, który na ten widok wybuchał śmiechem „ha-ha”! Angielskie hahy – z racji rozległości ogrodów - ciągnęły się kilometrami, i jeszcze obecnie w dolinie środkowej Anglii można spotkać ich pozostałości, które zlały się z krajobrazem, i mało kto dziś zdaje sobie sprawę, że są to sztuczne owoce procesu naturalizacji.
* * *
Ogród zatem był rzeczą ważną, i to od najdawniejszych czasów. Dziś trudno nam w to uwierzyć. Nasze ogródki działkowe czy przydomowe, i tak uchodzące za luksus, to kawałek trawnika i parę przypadkowych drzewek i krzaczków. Na osiedlach miejskich nie ma nawet i tego, jest „zieleń miejska”, powierzona opiece facetów z kosiarkami… - jak wygląda – sami wiemy. Czas wielkich wspaniałych ogrodów zatrzymał się w założeniach muzealnych, takich jak choćby to, nieborowskie, czy skierniewicki Park, cytowany w literaturze, a ostatnio poddany renowacji – kosztownej i wzbudzającej kontrowersje.
Bardzo wiele polskich parków dworskich, zakładanych i pielęgnowanych z pietyzmem znikło zupełnie lub ostało się w postaci szczątkowej, stwarzając często uciążliwy kłopot władzom lokalnym.
Tak więc obserwujemy dziś przemijanie i zmierzch spektakularnej dziedziny sztuki. Sztuki ! Jej adeptami byli najwyższej klasy architekci, będący jednocześnie matematykami, geometrami, botanikami, filozofami…
„ZIELONA ARCHITEKTURA” w Nieborowie
A jednak – uciekając się do Horacego – „non omnis moriar”…
W roku 2022 w województwie łódzkim podjęto próbę reaktywacji historycznych ogrodów, opierając się na potrzebie barokowego ogrodu, zaopatrującego pałac w kwiaty, owoce i warzywa oraz zaspakajającego potrzeby estetyczne, dającego wytchnienie dla duszy i uciechę dla oczu.
W ramach szerokiego programu „WOJEWÓDZTWO ŁODZKIE OGRODEM POLSKI” ogłoszony został konkurs, który zaowocował kilkunastoma projektami miniaturowych ogrodów; 10 z nich opisano w specjalnym wydawnictwie „KONKURS Zielona Architektura – ZWYCIĘSKIE PROJEKTY…”, 8 zrealizowano w nieborowskiej przestrzeni pomiędzy przypałacową oranżerią a świeżo utworzonymi plantacjami ziół i łąkami kwietnymi, zamkniętymi od wschodu i południa nowo posadzonym imponującym „sadem jabłonkowym”. Powstał on dzięki projektowi „Owoce Pamięci”, zrealizowanemu przez Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego.
Rozstrzygnięcie konkursu, wręczenie nagród i otwarcie ogrodów odbyło się 24 czerwca 2023 r. podczas uroczystego FESTIWALU OGRODNICZEGO w Nieborowie.
Zwycięskie projekty zgłosili – w kolejności wg wydawnictwa „Konkurs Zielona Architektura”:
- Politechnika Krakowska - zespół projektowy: dr hab. inż. Arch. Katarzyna Hodor i mgr inż. Architekt krajobrazu Albert Rejman – pierwsze miejsce w konkursie (!), projekt zrealizowany (na planie – nr 1).
- Anna Bienias - absolwentka Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, projekt zrealizowany (na planie – nr 2).
- Strefa Zieleni Piotr Drozda – pracownia architektury krajobrazu z Poznania, projekt zrealizowany (na planie – nr 3).
- Deer Garden Ogrody Naturalne Mariusz Urbaniak – „firma ogrodnicza do zadań specjalnych”, projekt zrealizowany (na planie - nr. 6).
- Dookoła Natalia Bańdo – wrocławskie studio architektury krajobrazu i placemakingu, projekt zrealizowany (na planie – nr 4).
- Vogt studio Magdalena Przebinda – firma zajmująca się architektura krajobrazu, projekt zrealizowany (na planie – nr 7).
- W GROUP SP. Z O.O. z marką „W OGRODY” – firma projektująca i zakładająca ogrody, projekt zrealizowany (na planie – nr 8).
- Agnieszka Chudy Biuro Architektoniczne „Arch Point”, projekt niezrealizowany.
- GREENTEC-STUDIO Wojciech Bobek – firma architektury krajobrazu z Krakowa, projekt zrealizowany (na planie – nr 5).
- Odcienie Zieleni – firma realizująca kompleksowe projekty z zakresu architektury krajobrazu, projekt niezrealizowany.
WYDAWNICTWO Konkurs Zielona Architektura
Za zgodą Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi załączamy poniżej PDF z kompletnym tekstem wydawnictwa „Konkurs Zielona Architektura Zwycięskie Projekty…”.
Opisy i rysunki ilustrujące poszczególne projekty zawarte w cyt, wyżej wydawnictwie różnią się od stanu zrealizowanego na gruncie. Z powodu obostrzeń, wynikających z lokalizacji na terenie objętym ochroną konserwatorską, dostępności odpowiedniego materiału sadzeniowego, pory roku i warunków pogodowych (m.in. długotrwała susza), projekty musiały ulec mniejszym lub większym modyfikacjom, zachowały jednakowoż swój barokowo-dworski charakter i klimat oraz zgodność z założeniami konkursu.
Zielona_Architektura_2023pdf.pdf11.18 MB
Fotografie ogrodów – widok z góry - operator drona Dariusz Sommerfeld (Oddział Nadpilicznych Parków Krajobrazowych).
Osiem ogrodów – laureatów.
1. Autor projektu - Politechnika Krakowska. |
2. Autor projektu: Anna Bienias. |
3. Autor projektu: Strefa Zieleni. |
4. Autor projektu: Dookoła. |
5. Autor projektu: GREENTEC-STUDIO Wojciech Bobek |
6. Autor projektu: DEER GARDEN Ogrody naturalne. |
7. Autor projektu: Vogt studio. |
8. Autor projektu: W GROUP SP.Z O.O. z marką „W OGRODY”. |
- Tekst i zdjęcia: Stanisław Pytliński – Oddział Terenowy Bolimowskiego Parku Krajobrazowego.
- Treść broszury „Konkurs Zielona Architektura” – Urząd Marszałkowski w Łodzi.
- Fotografie Pałacu Wersalskiego i ogrodów – Agata Wrzodak.
- Fotografie z lotu ptaka: Dariusz Sommerfeld - Zespół Parków Krajobrazowych Województwa Łódzkiego - Oddział Nadpilicznych Parków Krajobrazowych.
- KN
